Eighth

23 lip 2013

                Mieliście kiedyś wrażenie, że wasze serce nie znajduje się na swoim miejscu, tylko gdzieś w gardle? Czasem nawet nikłe pulsacje odczuwałem w opuszkach palców, co zwyczajnie mnie denerwowało. Znowu wróciło to uczucie tęsknoty do jednej jedynej osoby. Za jego wzrokiem, dotykiem, widokiem, smakiem. Dziwiłem się sobie, bo nieraz miewałem sny o Luhanie. Smutne, wesołe, bardziej i mniej intymne, nawet po naszym rozstaniu, ale z reguły mało z nich pamiętałem. Czemu więc dwa ostatnie tak mocno zasiedliły mi się w pamięci? Mam coraz więcej pytań, a jeszcze mniej odpowiedzi. Frustracja wzbierała we mnie na nowo.
                Westchnąłem i zwlokłem się z łóżka z galaretką owocową zamiast mózgu. Rozejrzałem się wokoło z przymrużonymi i lekko zaspanymi oczami. To, co zastałem w moim pokoju w sumie nie było niczym specjalnym. Bałagan, ciuchy, krzesło obrotowe, biurko z pustymi puszkami piwa na nim, trochę więcej ciuchów, tyle że nie na podłodze, tylko uwieszone na drzwiach szafki, i Kai w moim łóżku.
                Zaraz. Co?
                Przetarłem oczy kilka razy z niedowierzaniem. Zaczynałem nabierać wątpliwości i obaw, i wcale mi się to nie podobało. Zerknąłem w dół na siebie i już byłem gotowy zachłysnąć się powietrzem, ale na szczęście ubrany byłem w swoją zwyczajną piżamę, to jest – przydużą, niebieską koszulkę i bokserki. Potem przeniosłem wzrok znowu na puszki po piwie i wtedy było już wszystko jasne. Westchnąłem, przeczesując palcami ciemne włosy i mając jednocześnie nadzieję, że w nocy nic nie mówiłem, a Jongin spał jak kamień, bo gdyby było inaczej, miałby świetny pretekst do przedrzeźniania mnie. Zdecydowanie wolałem, jak było na odwrót i to ja miałem na niego haczyka.
                Jak teraz, na przykład.
                Ponownie przyjrzałem się Kaiowi rozwalonemu na znacznie większej części łóżka i skrzywiłem się, zdając sobie sprawę dlaczego było mi tak niewygodnie w nocy i czemu obudziłem się przy samej krawędzi. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta, gdy ściągałem powoli bluzkę i upuszczałem ją na posadzkę przykrytą miłym, puchatym dywanem. Obszedłem łóżko dookoła i zatrzymałem się po drugiej stronie, kucając. Obsunąłem nieco kołdrę w dół, która wcześniej luźno przykrywała jego umięśnione plecy, a potem wierzchem dłoni przejechałem po jego policzku, przez szyję i gdzieś w okolicy łopatki kończąc. Zacisnął lekko powieki i poruszył się nieznacznie, co oznaczało, że pewnie niedługo się obudzi. Przesunąłem delikatnie paznokciami po jego skórze.  Naprawdę spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego.
                - Baek… hyun – mruknął cicho, na co parsknąłem bezgłośnie, resztkami sił powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
                Jaka szkoda, że tego nie nagrałem.
                Pochyliłem się trochę bardziej i chuchnąłem ciepłym powietrzem na ramię chłopaka, czekając cierpliwie na jego reakcję. Nie mogłem działać zbyt gwałtownie, bo pewnie mój niecny plan runąłby w gruzach, a tego chyba bym sobie nie wybaczył. Uklęknąłem przed łóżkiem, zaś podbródek umiejscowiłem na podpartych o materac rękach. Jongin wykonał jakiś dziwny ruch, coś pomiędzy tym, jakby chciał się podnieść, a przeciągnięciem się, po czym uchylił powieki. Uśmiechnąłem się promiennie, kiedy jego wzrok spoczął na mojej twarzy.
                - Nieładnie mówić imię kogoś, po nocy spędzonej z kimś innym – powiedziałem, udając oburzenie i zaraz potem prychnąłem cicho. Jongin śmiesznie zmarszczył brwi, będąc jeszcze trochę zbyt nieprzytomnym, by przyswoić powiedzianą mu informację od razu. Zbliżyłem swoją twarz do jego. – Nie mam na imię Baekhyun.
                Już sama jego mina była prześmieszna, ale gdy pod wpływem nagłej paniki zerwał się do siadu  po zobaczeniu mojego ubioru, a raczej jego względnego braku, już nie wytrzymałem i zaniosłem się śmiechem, tuląc twarz do materaca. A przez skonsternowaną twarz Kaia w ogóle nie mogłem przestać.
                - No nie rumień się tak. – Przekrzywiłem głowę w bok. – Może chcesz o tym porozmawiać? Panie nigdy-nie-zakocham-się-w-chłopaku. – Popatrzył na mnie urażony. W ogóle nie mogłem wyjść z podziwu, że jeszcze na mnie nie nawrzeszczał.
                - Ubierz się, głupku, boli mnie głowa, a widok twoich kości wcale mi nie pomaga – burknął, patrząc na mnie z urazą. Może bym się nawet wzruszył, gdyby wkurzanie Jongina nie sprawiało mi takiej frajdy.
                - Sam sobie na to zasłużyłeś, kochanie. Ty wpakowałeś mi się do mieszkania z alkoholem, a potem, cóż, do łóżka. – Uniosłem kąciki ust w kokieteryjnym uśmiechu, na co Kai zmrużył podejrzliwie oczy. – Ale musiałem być słaby, skoro tak wołasz nad ranem jakiegoś Baekhyuna…
                - Musiałeś być tak beznadziejny, że aż niczego nie pamiętam. – Poklepał mnie po policzku dwa razy. – Próbuj wrabiać mnie dalej.
                Usiadłem na skraju łóżka i tym razem przekrzywiłem głowę na drugi bok.
                - Dobra, dobra, ale kto to Baekhyun, bo to interesuje mnie nawet bardziej, niż moja sprawność seksualna.
                Odwrócił wzrok od mojej twarzy i zamrugał kilkakrotnie. Raczej słabo udaje.
                - Nikt. – Bardzo słabo.
                - Jaaaa-asne – rzekłem z politowaniem, przeciągając ironicznie sylaby. – To nawet urocze, Kai. – Stwierdziłem, wzdychając ciężko nad jego postępowaniem. Kto by pomyślał, że prawie dojrzały facet będzie miał problemy z przyznaniem się do tego, że ktoś mu się podoba. Jeszcze będzie mi się tu rumienił niczym czternastoletnia dziewica. A czternaście lat na pewno nie miał. Dziewicą też z pewnością nie był. Czy tam prawiczkiem.
                Obserwowałem, jak Kai z kwaśną miną zwleka się z łóżka, jeszcze raz spogląda na mnie, a potem na siebie, w czasie gdy ja intensywnie zastanawiałem się nad tym, kim jest ów chłopak, o którym Kai wspominał przez sen.
                - Nie musiałeś mnie rozbierać. – Westchnął Jongin, na co uniosłem ręce w obronnym geście.
                - To akurat ty, a nie ja. Już sobie tak nie schlebiaj.
                - Jasne. – Głupek był zbyt pewny siebie. Dobrze, był przystojny, całkiem nieźle zbudowany, ale jednak nie w moim typie. Czy on jakoś przypominał chociażby Luhana? Nie. Właśnie. Miałem jakoś na to zareagować, lecz w tym też momencie przypomniało mi się nasze ostatnie spotkanie i to, jak opowiadał o napotkaniu Luhana i jego kolegi. Tak też to pewnie to on, wtedy również reagował tak zabawnie. I gwałtownie.
                - To ten od Lulu, prawda? – Odpowiedziała mi cisza, która dodatkowo utrzymała mnie w przekonaniu, że miałem rację. – Wiedziałem.
                - Nie dasz mi spokoju, co? – Ściągnął usta w wąską kreskę, aczkolwiek ja jedynie pokręciłem głową.
                - Wiesz, że nie.
                - Rozumiem, że bardzo interesuje cię może życie, ale wiem również, że jak się nie pospieszysz, to spóźnisz się na uczelnię.
                Mój pogodny wyraz twarzy zmienił się drastycznie w ciągu tych kilku sekund, kiedy przetrawiałem jego słowa, a potem rozwarłem szeroko oczy, zdając sobie sprawę, że Kai ma całkowitą rację.
                - To twoja wina!

* * *

                Gdy wróciłem do mieszkania prosto z uczelni, miałem ochotę od razu położyć się do łóżka i obudzić za jakiś tydzień, najlepiej w piątek wieczorem, by mieć cały weekend przed sobą, a ominąć dni, przez które musiałem chodzić na wykłady. Przez te dziwne sny wysypiałem się nieco gorzej, a co za tym idzie, miałem mniej energii na normalne, dzienne funkcjonowanie. Co było sprawą beznadziejną dla studenta pierwszego roku, na którym jest chyba najciężej.
                Zrobiłem sobie ciepłą herbatę z cytryną i jakieś kanapki, gdyż jedynie na tyle było mnie stać o tak późnej porze i po tak męczącym dniu. Dobrze, że dzisiaj nie mieliśmy iść z Kaim na siłownię, bo wtedy umarłbym od samego chodzenia. Udałem się do swojego pokoju i położyłem naczynia z jedzeniem na szafce nocnej. Omal nie wylądowałyby na podłodze, gdybym w ostatnim momencie nie zdał sobie sprawy, że idę wprost na krzesło. A to tylko dlatego, że w wolnych chwilach, takich jak ta, moje myśli zajmował Luhan, nasze spotkania w snach i ich cel. O ile Lulu pamięta z nich tak dużo jak ja, mogę się zbliżyć do niego w taki sposób. Nie ukrywałem, że ten stan rzeczy mi odpowiadał, i to nawet bardzo.
                Ciężko usiadłem na krześle obrotowym, od razu napierając plecami na oparcie. Przesunąłem dłonią po twarzy, czując się coraz bardziej śpiący, po czym sięgnąłem w stronę szafki. Miałem sięgać, oczywiście, po jedzenie, ale zamiast tego ująłem do ręki wstążeczkę, która należała do Luhana. Oparłem się z powrotem i nieco zsunąłem z krzesła, łapiąc oba końce bransoletki w palce i przyglądając się jej już chyba tysięczny raz. Jakby to miało jakoś pomóc. Niby los dał mi szansę, ale tak naprawdę sam dużo musiałem nad tym myśleć. Rozplanować. Dobrze wykorzystać.
                Zmarszczyłem brwi na pewne myśli, które pojawiły się w mojej głowie dość nagle. Zwilżyłem językiem spierzchnięte wargi, obracając się przodem w stronę biurka. Chwilę przyglądałem się swoim rzeczom, by znaleźć w nich czarny cienkopis, po który prędko sięgnąłem. Zapaliwszy niewielką lampkę, nachyliłem się nad wstążką i z zagryzionymi wargami zacząłem kreślić drobne znaczki koreańskie symbolizujące oczywiście moje imię.
                Ignorując całe swoje zmęczenie, które odczuwałem przecież dotkliwie, podniosłem się z siedzenia i udałem się do przedpokoju.
                - Wychodzisz gdzieś? – Usłyszałem kobiecy głos dochodzący z kuchni, a zaraz potem ujrzałem jasnowłosą czuprynę, której posiadaczka patrzyła na mnie swoimi dużymi oczami. Włożyłem wstążeczkę do kieszeni i zacząłem od razu ubierać buty. Kiwnąłem w stronę mojej współlokatorki, ubierając kurtkę. Wieczory były naprawdę chłodne.
                - Idę się przejść – odparłem, kiedy byłem już całkiem gotowy do wyjścia. Eunhye pokręciła lekko głową.
                - Też masz pory. Już późno – mruknęła, opierając się o framugę drzwi. - Uważaj na siebie.
                Uśmiechnąłem się w jej stronę naprawdę szczerze, a ona odwzajemniła czynność. W sumie to ją lubiłem. Chyba jedyna normalna z tego całego domu, w tym przypadku mieszkania, wariatów.
                - Jak zawsze. – Pomachałem jej, po czym wyszedłem i zamknąłem drzwi najciszej jak umiałem.
                Automatycznie skierowałem się w lewo, w trochę mniej zatłoczoną uliczkę. To zabawne, że tak idealnie pamiętałem drogę do niewielkiego mieszkania Luhana. Miałem jedynie nadzieję, że nie postanowił zmieniać miejsca zamieszkania, ale raczej nie miałby po co. Wybrał naprawdę ładne miejsce, i zadbane przede wszystkim. Zawsze lubiłem tam przebywać, nocować.
                Do Lulu szło się dość długo, gdyż teraz znajdowałem się znacznie dalej, niżbym miał iść od mojego rodzinnego domu. Nawet nie zdałem sobie sprawy, gdy przyspieszyłem i po prostu biegłem w świetle latarni i przy akompaniamencie ulicznego szumu. Minęło pewnie koło czterdziestu minut, kiedy stanąłem przed drzwiami mieszkania Luhana i patrzyłem się w nie przez kolejne pięć. Uśmiechnąłem się delikatnie do nich, a zaraz potem wyciągnąłem bransoletkę z kieszeni. Oplotłem nią mosiężną klamkę, by następnie związać ją w małą kokardkę.
                Westchnąłem głęboko, będąc trochę sfrustrowany. Właściwie mogłem teraz zadzwonić do drzwi, spotkać się z nim i, być może, normalnie porozmawiać. Ale chyba jednak bałem się zrobić tego teraz. Spojrzeć mu prosto w oczy i znowu wleźć w jego życie z buciorami. Nie chciałem tak.
                Wetknąłem dłonie do kieszeni kurtki, przyciskając ramiona do tułowia. Odwróciłem się na pięcie, by odejść.
                Obejrzałem się tylko raz, ale nie zmieniłem swojej decyzji. Następnie poszedłem na ten spacer po seulskich ulicach.

* * *

                Nie zdziwiłem się, kiedy zamiast swojego zwykłego pokoju, po odzyskaniu świadomości ujrzałem zupełnie inną „rzeczywistość”. Senną rzeczywistość. Rozciągał się przede mną naprawdę ładny krajobraz, ale zupełnie nierzeczywisty. No, może tylko w pewnym stopniu.
                Wysokie drzewa miały korony koloru żywej zieleni, czasem białego, dostrzegłem nawet czerwień, jakby wszystkie pory roku się wymieszały, a może po prostu nie zwracały na siebie uwagi i czyniły, co tylko chciały z wyimaginowaną przyrodą. Ściółka była dość wilgotna i moczyła mi buty. Do wysokości moich kolach majaczyła mleczna poświata, która utrudniała mi nieco widoczność na dalsze odległości. Ruszyłem przed siebie, będąc ciekawym, co też moja wyobraźnia tym razem utworzyła.
                Nie przejmowałem się utrudnionym widzeniem, co było dość nieodpowiedzialne i, w sumie, potem dostałem za to nauczkę.
                Grunt spod nóg zniknął nagle, a ja poczułem, jakby serce miało wyskoczyć mi przez gardło. W żołądku zrobiło się pusto, a ręce złapały się krawędzi w ostatnim momencie,
                Czego ja się naoglądałem, żeby wymyślić takie pokręcone miejsce?
                Westchnąłem drżąco, przeklinając na samego siebie i na to, że powoli ześlizguję się z ziemistej krawędzi. Bałem się, ale paradoksalnie spojrzałem jeszcze w dół. Pustka, jeszcze więcej mgły. Las w powietrzu.
                A co z grawitacją, hę?
                - Cholera – burknąłem, próbując się podciągnąć i jakoś wyczołgać na łokciach. Miałem obawy puścić się chociaż na chwilę, by sięgnąć wyżej, i to paraliżowało mnie przez długi czas. Dopiero czyjaś ciepła, drobna dłoń na mojej sprawiła, że uspokoiłem się nieco.
                Spojrzałem z powrotem w górę i przed swoją twarzą ujrzałem Luhana, który patrzył na mnie zaniepokojony.
                - Puść się i złap mnie za szyję, pomogę ci – powiedział, klękając i wyciągając ręce pod moje pachy, uprzednio pochyliwszy się. – Przytrzymam cię.
                Zrobiłem, jak mówił, bo chociaż minęło już sporo czasu i znajdowaliśmy się tylko we śnie – ufałem mu jak nikomu innemu na tym świecie. Poczułem, jak jego ramiona oplatają mnie mocno, ciągnąć w górę, i wtedy też ja, puściwszy się krawędzi, uwiesiłem się na szyi Luhana.
                W normalnym życiu raczej nie dałby rady mnie wciągnąć, ale skoro teraz to nie był do końca nasz świat – udało się. Siedząc już na mokrawej trawie, wtuliłem się mocniej w drobne ciało, zaś nos utkwiłem w zagłębieniu jego szyi.
                - Dziękuję.
                Pokiwał głową, śmiejąc się cicho.
                - Też masz wyobraźnię.
                - Niestety nie mogę jej ujarzmić.
                Zaśmiał się ponownie, tym razem nieco głośnie, a wtedy ja zdałem sobie sprawę, że naprawdę tęskniłem za jego obecnością. Ile bym sobie wmawiał, że to nieprawda – myliłbym się. Nie jest tak łatwo zapomnieć o Luhanie, nawet jeśli bardzo bym tego chciał.
                Odsunął mnie lekko od siebie, po czym wstaliśmy z ziemi. Stanąłem nad tą samą krawędzią i zerknąłem w dół. Czułem, jak ponownie lekko wirowało mi w głowie i potem niemalże od razu złapałem chłopaka za dłoń, odsuwając się od dziwnej przerwy w podłożu. Odruchowo spojrzałem na jego nadgarstki i zmarszczyłem czoło, widząc na nich blizny jakby po wiązaniu. Słabe, bo słabe, ale wciąż. Wzrok nakierowałem na swoje dłonie i ramiona, dostrzegając na nich liczne zadrapania, a także przypominając sobie o podobnych ranach na nogach, teraz ukrytych pod długimi, jeansowymi spodniami. Przesunąłem kciukiem po sinawym „krążku” na ręce Lulu i westchnąłem.
                - Tamten sen był… bolesny. Prawda? – stwierdziłem, przenosząc ciemne spojrzenie na jego przystojną twarz. – Ten pierwszy. Miałem nadzieję, że tobie nic się nie stało.
                - To nic takiego – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Chociaż ten sen nie należał do moich ulubionych.
                Chyba drgnął, tak przynajmniej mi się wydawało, i subtelnie ściągnął usta.
                - Bałeś się? – spytałem, patrząc na niego łagodnie. Co ten człowiek miał w sobie, że od razu rozbudzał we mnie pozytywne uczucia? Rozjaśniał myśli?
                Mrugnął oczyma podwójnie, lecz po chwili kiwnął twierdząco głową z dość niepewną miną.
                - Ja też. Cholernie. – Uśmiechnąłem się nikle. Ruszyłem ostrożnie nieco w bok, kierując się w stronę rozległego dębu, chyba największego z okolicy. Kątem oka zarejestrowałam, jak jasnowłosy idzie za mną, patrząc pod swoje nogi.
                Moment potem siedzieliśmy pod tym drzewem, pomiędzy potężnymi konarami dębu, i opierając się o korę pnia. No, przynajmniej ja. Zdziwiłem się, gdy chłopak odwrócił się do mnie tyłem, by następnie oprzeć się o mój tors. Sięgnął do tyłu, chwytając moje nadgarstki i umiejscawiając je na swoim brzuchu. Mała, szaleńcza iskierka nadziei roziskrzyła się w mojej głowie, że może coś się zmieniło. Że może jego pamięć wróciła chociaż w niewielkim stopniu. Przyciągnąłem go trochę bliżej, by przytulić mocniej.
                - Zawsze mnie tak przytulałeś. – Usłyszałem, po czym przysłoniłem lekko zeszklone oczy kurtyną powiek. Oczywiście, że tak. Przecież pamiętam każdy twój dotyk – chciałem powiedzieć, ale wiedziałem, że to nie byłoby za dobre posunięcie. Nadzieja matką głupich. Uspokój się, Sehun. Oddychaj. Przytulaj go. – Widziałem. Na zdjęciach, nagraniach. To ciało dalej ma dreszcze, jak mnie dotykasz.
                Serce zabiło mi mocniej i znacznie boleśniej, znowu brutalnie potraktowane. Westchnąłem cicho w jego ramię. Chyba niepotrzebnie się łudziłem, co? No, Sehunnie. Chyba musisz cieszyć się tym, co masz. Muszę uśmiechać się do złej gry. Po prostu czerpać korzyści z chwili. A przecież ten moment był naprawdę przyjemny.
                - Szkoda, że tego nie pamiętasz – mruknąłem, oparłszy podbródek o jego nieco wystający obojczyk. Przesunąłem bezwiednie po jego brzuchu, czując, jak jego mięśnie kurczą się delikatnie pod wpływem tego ruchu. – Przyjemnie ci?
                Kątem oka dostrzegłem, że uśmiecha się subtelnie i jakby bardziej zapada się w moich ramionach.
                - Nawet bardzo – odparł, nie zastanawiając się zbyt wiele, po prostu mówiąc to, co czuł. Wreszcie się nie krył, jak ten rok temu. Wtedy był zdezorientowany, pewnie zupełnie skołowany. Życie z wielką, białą plamą zamiast pamięci nie może być łatwe, przyjemne z pewnością nie. Wtedy się bał, bo tak naprawdę nie wiedział, kim jest. Teraz to rozumiem. Chyba też musiałem do niego dojrzeć.
                - Chciałbym, żeby tak było w rzeczywistości – brnąłem w to dalej, choć nie wiedziałem, czy dobrze postępuję. Nie miałem zamiaru go zmuszać do czegokolwiek, a co dopiero ranić. To nigdy nie leżało w mojej intencji.
                Przekrzywił głowę tak, że widziałem jego profil w całości, z ładnymi ustami, których kąciki były pogodnie uniesione, z brązowymi oczyma i zgrabnym nosem.
                - Tak jak kiedyś, co? – spytał retorycznie, spoglądając na mnie łagodnie. Z pewnością wiele rzeczy zmieniło się w Luhanie, ale oczy i to spojrzenie… te rzeczy pozostawały niezmienne. To dobrze. Cieszyło mnie to.
                - Właśnie – potwierdziłem, choć zdawało się, że już od razu znał moją odpowiedź. W sumie nic dziwnego, nie było to odkrycie na poziomie Kolumba. Poczułem, jak kręci głową na boki.
                - Nigdy już nie będzie jak kiedyś – powiedział bezpretensjonalnie, stwierdzając oczywiście najprawdziwszą prawdę. – Nie wiem, jaki byłem, ale na każdym kroku mówią mi, że się zmieniłem. Nawet jeśli mielibyśmy być razem, to nie będzie to samo.
                - Wiem, ale… - zacząłem, lecz przerwał mi.
                - Po prostu nie chcę, żebyś się zawiódł. Już cię skrzywdziłem, nie chcę ci tego robić kolejny raz.
                Uśmiechnąłem się naprawdę serdecznie na jego słowa, które wywołały we mnie jedynie pozytywne emocje. Zacisnąłem niesilnie palce na jego koszulce na kilka sekund, po czym rozprostowałem dłonią zmięty materiał. Oznaka lekkiego zdenerwowania. Może nie zauważy.

                - Jestem dużym chłopcem, Lulu. Poradziłem sobie. Ponownie raczej też dałbym radę.
                - A jak nie?
                - Nie wierzysz we mnie?
                - Nie o to chodzi…
                Uniosłem wysoko brwi, próbując samemu odkryć, co blondyn ma na myśli.
                - Więc o co? – Jednak poległem, oczywiście.
                Poruszył się w moich objęciach, wzdychając ciężko. W końcu bokiem głowy oparł się o tę moją.
                - Mam, tak jakby, nowe życie. Nie chcę go zniszczyć. Jakiś czas temu twoje prawie że zrujnowałem, zrównałem z ziemią. Chcesz tamtego Luhana, ale nie potrafię Ci go oddać, a chciałbym.
                - Nie o to chodzi. – Użyłem tych samych słów, chwytając go za dłonie i splatając jego palce ze swoimi, dostrzegając też na jednej z rąk czerwoną wstążeczkę. Wziął ją, zrozumiał i zachować. Może faktycznie jest nadzieja? – Nie ma tamtego Luhana i teraźniejszego Luhana, tylko jeden. Ty. Za dużo myślisz i zbyt wiele starasz sobie wytłumaczyć. Nie zadręczaj się, tylko… bądź sobą po prostu. Jakkolwiek to rozumiesz. Nie bój się być sobą.
                Pociągnął nosem, jakby nie wiedząc co odpowiedzieć. Czyżbym go rozgryzł?
                - Lulu nikogo nie udawał i dlatego się w nim zakochałem. W tobie.
                - Te sny coś znaczą, prawda? Muszą być ważne i pewnie takie są. Mam wrażenie, że to twoja sprawka.
                Mądry chłopak, stwierdziłem w myślach, uśmiechając się szeroko. Spojrzałem ponad jego ramieniem na nieboskłon, w chmury, które powoli płynęły po niebie zdającym się być jakoś bliżej nas, gdyby chciało zejść na ten tajemniczy las zawieszony w powietrzu. I zwiastowało też, że i w prawdziwym świecie niedługo zacznie świtać. Szkoda…
                - Masz rację. – Przyznałem się. Przesunąłem kciukiem po jego rubinowej niczym owoc czerwonej porzeczki bransoletce. – Wstążki, jak się pewnie domyślasz – też. Jeszcze przed twoim wypadkiem, w Indiach, kupiłeś je nam na jednym z hinduskich straganów. Sprzedawczyni mówiła nam o ich mocy… spełniają marzenia, pomagają w dążeniu do celu. Nie wierzyliśmy w to, ale dobrze pamiętam, jakie cele sobie postawiliśmy. – Spojrzał na mnie, zainteresowany. – Ja właśnie swój cel realizuję. Bransoletka może pomóc ci w spełnieniu twojego.
                - Jakiego? – Chciał wiedzieć. Moja twarz miała pewnie nieco zagadkowy wyraz.
                - Jeżeli będziesz chciał mnie zobaczyć – okręć wstążkę wokół nadgarstka dwa razy. Poczuję to. Gdy ja będę cię wołał, też to zauważysz. Swój cel osiągniesz, jeśli przybędziesz.
                Chyba chciał jeszcze coś powiedzieć, acz wtedy po lesie rozległ się mdły, jakby przytłumiony dźwięk jakiejś żywej melodii. Coś jak budzik.
                Zdążyłem przelotnie ucałować go w szyję, zanim ciało blondyna rozpłynęło się w powietrzu, pozostawiając mnie samego, wciąż z tą durną nadzieją pasożytującą w mojej głowie.


* * *
                Kai’s perspective.
                Siedziałem za eleganckim, czarnym biurkiem, nerwowo stukając palcami o jego blat i wpatrując się równie wkurzonym wzrokiem w twarz mężczyzny, który siedział po drugiej stronie wytrawnego mebla. Oparłem się ciężko o miękki, obity kremową skórą fotel, niekoniecznie dbając, w jak bardzo nieformalnej pozycji się znajduję.
                Ojciec spoglądał na mnie jeszcze z względnym spokojem, choć doskonale wiedziałam, że jeszcze trochę i zwyczajnie wyprowadzę go z równowagi. Jak zwykle, nic nowego. Jongin najgorszy. Jesteś jego jedynym synem, ale i tak ma cię w dupie. Tak przynajmniej sądziłem. Sehun mówił, że to niby przejawy troski o mnie, ale niekoniecznie miałem zamiar się go posłuchać. Ostatnio i tak dziwnie się zachowywał. Pieprzony myśliciel. Zmienił się przez ten rok.
                Ty też powinieneś – podpowiadał mi cichy, bardzo cichutki głosik w mojej głowie. Może tak, może nie. Później. Teraz muszę poradzić sobie z tym facetem, wyjść, trzasnąć drzwiami na pożegnanie i ulotnić się na kilka dni z domu, co by ostudzić trochę jego nerwy i nie podpaść zbytnio. Co za dużo, to nie zdrowo, prawda?
                - Pogięło cię. – Mówiły moje usta, bo umysłem starałem się być daleko poza zasięgiem głosu mojego kochanego taty. – Nie zrobię tego. Chyba żartujesz.
                - Obawiam się, że nie żartuję i lepiej, żebyś to wreszcie przyjął do wiadomości. – Szczupły, przystojny mężczyzna wyłamał palce i westchnął.
                - Nie.
                - Jongin, nie graj mi na nerwach, bo w końcu przegniesz – warknął na mnie, na co wykrzywiłem usta w wrednym uśmiechu. Czemu Bóg pokarał mnie ojcem, który musiał dorobić się sieci hotelowych? Co ja takiego zrobiłem? – Masz być posłuszny. Nie masz nic do gadania.
                - Jestem dorosły, jakoś sam o siebie zadbam.
                - Mój syn nie będzie pracował w jakichś restauracjach! Mamy firmę, rozumiesz? Po co mam ją przekazywać obcemu człowiekowi, skoro mogę tobie? Masz się uczyć! – Słyszałem, jak podnosi głos, a żyłka na jego skroni pulsuje jakoś szybciej. Zacisnąłem ręce w pięści.
                - Będę pracował, gdzie będę chciał! Na pewno nie z tobą! Nie i już! – fuknąłem, wstając z fotela zamaszyście, i oparłem się na prostych dłoniach o blat. – Znajdź kogo innego. Albo drugiego syna sobie, kurwa, zrób!
                Nieprzyjemny plask rozległ się po średniej wielkości pomieszczeniu, a mój policzek zapiekł boleśnie. Skrzywiłem się, nadal twardo patrząc na tatę, który właśnie wymierzył mi dość celnego liścia.
                Błąd. Kilka słów za dużo. Czasem lepiej trzymać język za zębami, niestety. To po tobie mam taki temperament, ojcze. Tylko i wyłącznie. Twoja wina. Także twoja, że teraz potrafię cię jedynie łaskawie tolerować i nic więcej. Przykro mi.
                Zdawało się, że przez jego policzek przechodzi prąd, cały drgnął, pochylając się w moją stronę i uśmiechając szyderczo. Maska cierpliwości zdjęta. Rozpłynęła się. Twardo wgapiałem się w jego niesamowicie ciemne tęczówki.
                - Skoro nie chcesz po dobroci, posuniemy się do innych środków – powiedział, poklepując mnie po policzku. Całą siłą woli powstrzymywałem się, by nie skrzywić się z obrzydzenia i ucieknąć przed tą nachalną dłonią. – Zastanówmy się.
                Milczałem. Nie tyle że bałem się go. To raczej nie w strachu sedno. Po prostu wiedziałem, że wszystko, co powiem, może mi zaszkodzić. Zupełnie jak na komendzie. Milutko, nie? Rodzinnie, kurwa.
                - Czemu nic nie mówisz, Kai? Pewnie nie chcesz się narazić, co? Niestety, za późno. – Przysłuchiwałem się mu. Chyba najuważniej jak nigdy dotąd. – Ładne miałeś to mieszkanie. Ale sądzę jednak, że sam nie będziesz w stanie go spłacić. Mam rację? Nie dasz rady bez moich pieniędzy.
                Skurwiel, skwitowałem. Po prostu gnida. Kocham cię, tato. Całym sercem. Oddałbym ci to zakichane mieszkanie, ale wiem, że wreszcie byłbyś w stanie wyrzucić mnie nawet z domu, by postanowić na swoim. Pieprzony dyktator.
                Kopnąłem wściekle to cholerne, idealnie czarne biurko.             
                - Za jakie grzechy?
                - Nieposłuszeństwo, Jongin.
                Prychnąłem. Miałem ochotę napluć mu w twarz, ale resztki zdrowego rozsądku na szczęście mnie powstrzymały. Na Boga, co by wtedy się stało, gdybym jednak się zdecydował… Nawet wolałem sobie tego nie wyobrażać.
                - Cudownie – burknąłem. No to jestem w ciemnej dupie. Podparłem czoło na otwartej ręce. – Więc czego ty ode mnie chcesz?
                Czemu miałem wrażenie, że facet cieszy się jak jakiś rozpieszczony bachor? Och, no tak, przecież to nie tylko wrażenie. Zmrużyłem oczy.
                - Zaprojektujesz mi logo hotelu.
                Wytrzeszczyłem oczy. – CO?
                - To, co słyszysz. Zapłacę ci, oczywiście. I znajdę kogoś do pomocy.
                Ukryłem twarz w dłoniach, uprzednio ścisnąwszy palcami kąciki oczu. To będzie bardzo, bardzo ciężki rok. Pokiwałem smętnie głową, nie mając już nawet siły na niego spojrzeć.
                Skurwiel.

~***~
No, witajcie, kochani, po tej nieco... zbyt długiej przerwie~. Naprawdę bardzo, bardzo Was przepraszam za takie opóźnienie, ale nie miałam możliwości. Jak to wakacje, jestem w domu dość rzadko, a zwykle w miejscach, do których jadę, albo nie ma czasu na pisanie albo nie ma na czym pisać. Tak, muszę sobie kupić laptopa. Kiedyś.
Jestem średnio zadowolona z tego partu, ale chyba nie wyszedł najgorzej. Oddaję go w Wasze łapki i oczywiście liczę na opinie. :3

Jak ustaliłyśmy z Uszati, wraz z nową notką - nowy, cudowny wygląd. :)

Rozdział dedykowany Julienne. ♥

13 komentarzy

  1. podobał mi się ten rozdział ^.~ był taki lekki.. i ten początek xd ahh, sehunah i jego pomysły.. przepraszam, że ten komantarz za wiele nie wnosi, ale jest już dosyć pózno, a ja musiałam skomentować :) w każdym razie życzę duużo weny i czekam z niecierpliwością na 9 rozdział..
    hwaiting~ ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra moja bezsenność raz na jakiś czas się opłaciła... ♥ Mhm, przyjemny, jakże cudowny rozdział. Uwielbiam charakter Sehuna, paskudna niszczącą go niepewność i sny rodzące nadzieję. Z jednej strony pragnęłabym wiedzieć jak to się zakończy, z drugiej by trwało w nieskończoność.
    Bad boy Jongin... lubię to ♥
    Aish, tyle emocji, nie jestem w stanie konstruktywnie skomentować rozdziału. Tak niesamowicie ciekawej historii nie czytałam dawno. I po prostu... najchętniej położyłabym się spać ze świadomością, że gdy się obudzę będzie następny rozdział.
    Nie znalazłam błędów. Może ze dwa, albo trzy zbędne przecinki. Nic poza tym ♥ Mimo póxnej godziny mój mózg już tworzy dalszy bieg, już obmyśla możliwe wątki.. już nie zasnę ~~
    Aish, dzięki temu opowiadaniu, pierwszy raz drżałam ze strachu gdy wchodziłam do samolotu, a przecież nie był to pierwszy raz. Całą podróż, wyobrażam sobie co czuł Lulu i Sehun, a przy lądowaniu prawie połamałam mamie palce. Aish. Robicie mi z mózgu ciasto, ale lubię to uczucie. ♥
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww... *.* Jak zwykle świetny rozdział. *^* Opłacało się tyle czekać.
    Pierwsza scena mnie rozbroiła. Kai wymawiający przez sen imię Baekhyuna.. Bezcenne. xD
    Uwielbiam ten motyw bransoletek. O.O Bransoletki z mocą. *.* Sama bym sobie taką sprawiła.
    Ta wyobrażona rzeczywistość Sehuna jest cudowna. Q.Q Jak dobrze, że przynajmniej w snach może się zobaczyć z Luhanem. W końcu HunHan 4ever i mam nadzieję, że to nie będzie tylko na takiej zasadzie jak teraz. q.q Chociaż dobre i to. ^^
    O matko.. Perspektywa Kaia. O matko. Ale sobie nagrabiłeś Jonginnie.. Przykre to trochę. Q.Q Aż się boję, co to będzie. I jaki to ma związek. O.O o mamo.
    Czekam w takim razie na kolejny rozdział. <3 I życzę więcej tak genialnych pomysłów. *^*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kooooooooooooocham !! ^^ Nie mogę się już doczekać kolejnych rozdziałów. ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział, rozdział, rozdział, rozdział, rozdział *^* Dziękuję, mogę umierać. Czekałam długo, ale było warto. Dla czegoś tak cudownego mogę wytrzymać miesiące. Przesadziłam, ale to się pominie.
    Damn, haha. Po pierwsze nie mogę przestać się śmiać. Scena z Kai'em i Sehunem była po prostu genialna. No nie mogę. Dawno się tak nie uśmiałam, czytając czyjegoś bloga. Z jednej strony to było bardzo słodkie, jak Jongin powiedział Baekhyun. Z drugiej jednak miałam łzy w oczach ze śmiechu. Gratuluję wspaniałej wyobraźni do stworzenia takiej sceny. Naprawdę, jestem pod wrażeniem.
    Następnie Sehun i te bransoletki. Jejku, okropnie podoba mi się ten motyw. Magia, moc, tajemnica. Ach! Będę się rozczulać. To naprawdę jest kochane. W dodatku Sehunnie zawiązujący jedną z nich na klamce mieszkania Luhana. Nie mam słów, to zbyt piękne.
    A co jest najlepsze? Ta "rzeczywistość" Sehuna. Tak mi się podoba, jak razem z Lulu się do niej przenoszą. Widzą się ze sobą. Może to nie jest dobry sposób, ale przynajmniej nie muszą tego przeżywać w świecie realnym. Co nie zmienia faktu, iż mogliby się w końcu spotkać i porozmawiać! No niestety, muszę poczekać i zobaczyć, jak to się wszystko rozwinie.
    Kai bad boy - podoba mi się to. To jego słownictwo, postawa względem ojca. Mrau, że się tak wyrażę. Bardzo ciekawie rozwinięty wątek i dopracowany charakter. Nie spodziewałam się po nim tego, naprawdę. Aż się zastanawiam, jak bardzo zaważy to na przyszłości Jongina. Najbardziej frapujące są słowa ojca. "I znajdę kogoś do pomocy" Od razu pomyślałam o Baekhyunie. Ciekawe, jak bardzo się mylę, haha.
    No nic, czekam na kolejny rozdział i życzę weny Wam obu <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Audhwiafbwyie nawet nie wiem, jak to skomentować T_T Obiecałam wam kilometrowy komentarz, jeśli mi wyjdzie nieskładnie, brzydko i chaotycznie, to możecie mnie udusić, nie panuję nad feelsami w tej chwili. Właściwie w ogóle nie panuję nad feelsami, tak gdzieś od czwartku, a Wy wcale mi nie pomagacie z ich uspokojeniem :< Przepraszam, że dopiero teraz to przeczytałam, jak zwykle mój zapłon mnie przeraża, ale tym razem mam na to godną wymówkę~ :D W każdym razie, dzięki Wam dwóm zaczynam wszędzie widzieć HunHan, HunHan zaczyna mnie prześladować, HunHan śni mi się po nocach i kombinuję, czyby kiedyś nie napisać HunHana specjalnie dla Was, w podzięce za to, jakimi wspaniałymi osobami jesteście Q.Q Tak, osobami, już nie tylko autorkami. Teraz mogę się pochwalić, że znam Was osobiście, kocham jeszcze bardziej (on ile to możliwe) i najchętniej obie bym zaadoptowała *^* Mój domek czeka na Was pod koniec sierpnia, a wtedy zrobię z Wami co zechcę *psychodeliczny śmiech zboczeńca*. Jesteście moim nowym OTP, nagle SeKai i 2min zyskały konkurencję :D Bereszati *^* ukochany bromance~ Wciąż nie mogę wyjść z szoku, że chciałyście się spotkać z taką życiową beznadzieją jaką jestem ;__; Bo nie zasługiwałam na to, ale czułam się, jakbym Was znała 1000 lat, jesteście NAJLEPSZE *-*
    To tak tytułem wstępu. Musiałam to tutaj napisać, bo tak się świetnie składa, że CM piszecie razem i tu mogę Wam wszystko powiedzieć, a na żywo zżerał mnie stres xD Przechodzę do rozdziału, bo chyba macie już dosyć mojego smęcenia i jeszcze nie przyjedziecie... ;__;
    Początek mnie ZABIŁ, możecie się chyba domyślić, czemu. Boże kochany, widzisz i nie grzmisz. Nie mogę. Na serio? ;__; Jesteś okrutna, Ber, jeszcze jeden taki tease i będziesz spała na moim balkonie, a tam komary Cię zjedzą. Widzę tutaj SeKai, tak wyraźnie, że aż mnie oczy bolą i mimo, że ostatnio bardzo przekonałam się do HunHana, to jednak OTP pozostanie OTP *^* Już myślałam, że naprawdę coś między nimi zaszło. Ten spanikowany Sehun na początku... No i Kai jęczący imię Baekhyuna (KaiBaek, KaiBaek... *-* co ze mną robicie...). Ale still troszkę Sekaia było, chociaż bardziej w wersji bromansowej, ale uwielbiam ich w takim wydaniu również *q*
    Moment w którym Sehun już miał dzwonić do drzwi Luhana, ale w ostatniej chwili zrezygnował... NAJGORSZY T_T Najgorzej najlepszy. Coś mnie ścisnęło w gardle. Byłam pewna, że przełamie się i wejdzie. I ta muzyka... Nie wiem, jak to robicie, ale piosenki zawsze tak idealnie pasują q.q

    OdpowiedzUsuń
  7. Wreszcie SEN. Ber o nim wspominała, pamiętam, jak ostrzegała, że będzie bardzo emocjonalny, ale... Trzęsę się trochę, nie umiem określić, co czuję Q.Q To było takie idealne, kochane... I smutne jednocześnie ze względu na niepamiętającego nic Luhana i nierealność tego snu. Fragment, w którym Sehun go przytulił... WIDZIAŁAM TO. Po prostu miałam ich przed oczami, siedzących w takiej pozycji, a wokół cisza, pozorna sielanka. Próbuję rozgryźć, co oznaczało ostatnie zdanie Sehuna, ale sama nie wiem. Wolę nie zgadywać, dowiem się w swoim czasie.
    No i końcówka, POV Jongina mnie zaskoczył, ale też wywołał kolejną falę emocji, bo co jak co, ale Jongina kocham nad życie, szczególnie u Was *-* Ale jego ojciec... Ojcowie są najgorsi T_T Przypomina mi się tata Minho z TM i nie mogę, nienawidzę takich typów. naprawdę go uderzył..? Nie spodziewałam się tego, ale pan Kim senior wjeżdża na moją listę "czarnych charakterów, których nie lubię". Typowy bogaty gnojek, który musi wysługiwać się synem, zamiast zająć się swoim życiem. Jak może go zmuszać... T_T Oj, panie Kim, nie będzie zgody między nami. Kaia mi proszę nie tykać. Niech sobie pan sam projektuje to logo, o.
    Doszłam do końca, umarłam parę razy. Ostatnio często mi się to zdarza., niedługo nic ze mnie nie zostanie. Co mogę powiedzieć? Uwielbiam Was, uwielbiam CM, Wasze pomysły... Berenikę już co prawda zdążyłam wyściskać i wycałować (wciąż mi mało T_T), Uszati muszę jeszcze nadrobić, bo za krótko, za krótko :<<< Oczekuję Was w Krk jak najszybciej. CM niszczy mi życie, HunHan też... Nie mogę po prostu.
    Bereszati hwaiting~! *^* <333

    OdpowiedzUsuń
  8. Ok,jestem. Późno,ale jestem ^^
    No to w pierwszej kolejności dziękuję ci za dedykację <3
    Wyczekiwałam tego rozdziału już dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugo i namawiałam cię,żebyś pisała dalej w tamtym pociągu i przy tym ciołku,który ci kazał zdejmować nogi (lol,jak to brzmi) xD No,ale jest,mogę się cieszyć,komentować,wielbić pana i sławić niebiosa.
    Poranek Sehuna - M.I.S.T.R.Z
    I ty to wiesz,bo ci o tym pisałam. Już myślałam,że się serio przespał z Kaiem ,ale jak był jednak w ubraniu....moje życie trochę się skruszyło :c Nie ma to jak zdjąć ubrania,podejść i pogłaskać ^^ sama bym tak zrobiła bez mrugnięcia okiem, ło Jezu*O*
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    A POTEM,KUTWA,MOMENT,PRZY KTÓRYM RZYGAŁAM TĘCZĄ , KURWA LEPIEJ NIŻ PO CYNAMONIE I PO PROSTU ZACZĘŁAM FANGIRLINGOWAĆ *_________________________*
    "Baek...hyun" - i tu moje małe serduszko się złamało ze szczęścia,myślałam,że umrę przed monitorem O.O on fantazjował o Baekku w śnie, no kurwa (wybaczcie za wulgaryzmy,ale muszę) .
    Lepiej być nie mogło. Potem się obudził,więc musiał być zaskoczony tym,że widzi półnagiego Sehuna , głaszczącego go przy łóżku, ja pierdole xD ale nie,za takiego Sehuna bym się nie obraziłaa...
    No i taa,dobił go tym tekstem,że nie ma na imię "Baekhyun" lool. Zapytał kto to, tamten frajer gadał,że NIKT,to myślę sobie "kutwa,Kai,nie pitol" xD
    Ting namber tu : SEN.
    Sen z Luhanem. Serio,Hunnie sobie wybiera dość...nietypowe scenerie ,trochę już bardziej z koszmaru niż z romantycznych chwil z Lulu. Ogólnie,gdy czytam te wszystkie sny z nimi,to mi się tak słodko robi,chociażby z samych ich rozmów <3 one muszą coś znaczyć i wiem,że pewnego dnia, Luhan wejdzie do domu Sehuna i będzie coś w stylu..
    - Ty,frajerze !
    -.......łat?
    - co ty sobie,kutwa myślisz?
    -.......łat?
    - Bere mi wszystko powiedziała !
    - Luhan..mówiłem ci kiedyś,żebyś nigdy nie oglądał pornosów.
    - Hę?
    - No bo bara bara bere bere,,'
    - ZAMILCZ MUGOLU
    -...........
    - ja fiem,że ty nie chciałeś mi mieszać w głowie,srutu tutu ,ale ja już wszystko pamiętam.
    -............skarbie....
    -wracam do grudnia cały czas <3
    -........honej,to dla ...to dla mnie ?
    -.....TAK,SEHUNNIE BĄDŹMY SZCZĘŚLIWI,WSTĄPMY DO GANGU SHI NO HITOMI,ZABIJAJMY INNYCH BY NIKT NAM NIE PRZESZKODZIŁ.
    i tak dalej,w pewnym sensie wiesz,o co chodzi w tej historii..co nie ?
    No i perspektywa Dżongina,czyli coś , na co czekałam od początku . ALE,KUTWA NIE BYŁO TAM HYUNGA :< mimo wszystko,podobało mi się.
    Współczuję mu takiego ojca,naprawdę jakiś bogaty,zarozumiały,perfidny,egoistyczny dupek,który nie zważa na to czego chce swój własny syn i wmusza mu coś innego,to smutne :( no i musi mu projektować to logo...niech je sobie wsadzi w dupę
    No i btw:
    Ciężko mi tak tutaj pisać,bo jestem chyba jedyną osobą tutaj,która nie mogła zobaczyć TAKICH zajebistych pisarek :c A TŁITA SIĘ NIE LICZY BTW2 xD
    No to mimo,że JA nie miałam okazji was wyściskać ,ucałować , obmacać (może to i lepiej) no to jednak może ju still remember mi soł macz , o ile to wgl ma sens. :3 Komentarz jest nieskładny,ale chyba zrozumiałyście jako-tako co mam na myśli c:
    Czekam na 9, no i weny, a i Bere daj mi tu 3 część AS ^^
    Ps.
    Wybacz,Martyna,że cię nabrałam z tym gniewnym komentarzem,ale nudziło mi się,więc tak napisałam ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeeeeeezuuuuu! Jakie to było cudowne! Dobry Jongin już o Baekhyunie z samego rana myśli ale się nie przyzna xD No wiesz my i tak wszystko już wiemy! Sehun jest tutaj taki kochany...mam ochotę go tak mocno wyściskać że tak się zachowuje no nie wiem! I ten sen był taki...piękny, zachciało mi się trochę płakać ale twarda byłam...kochany taki no nie wiem co jeszcze powiedzieć ;___; Czemu wszyscy muszą dawać do opowiadań wrednych ojców?! Co to jest ja się nie zgadzam by bić mi Jongina! T.T Tylko ja mogę no ej ;___; To takie wkurzające jak ktoś ci rozkazuje i jeszcze jest taki chamski a to przecież twój ojciec.... To jest takie denerwujące że mam ochotę się rzucać na krześle i krzyczeć " TO NIEMOŻLIWE ŻEBY BYLI TACY LUDZIE!" no ale niestety tacy są...Wracając. Ta scena pod drzewem totalnie mnie rozczuliła...Luluś był taki kochany i ja też miałam nadzieje że mu pamieć powróciła ale nie...tak w głębi serca wiedziałam że nie to by było za szybko ;__; No i znów Sehun jest taki kochany...na serio mam ochotę opleść go ciepłym kocykiem, przytulic do piersi głaskać po głowie i dać wszystko czego zapragnie żeby się uśmiechnął. Czyli w tym przypadku musiałabym przytargać Luhana XD Oh...tyle czekałam i się doczekałam! Kocham was baaaaaaaardzo mocno wyhugałambym was znów ale...gorąco wiec mokra jestem wysyłam całuski *fly kiss* Hwaiting!
    G.G

    OdpowiedzUsuń
  10. Omo *o* To było genialne! Boże, ja spadłam z łóżka, jak przeczytałam o tej akcji z Baekki'm. Cała ta scena między Hunnie'm a Kai'm była wprost genialna. Sen... Nie, nie umiem tego opisać. To było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Wyobrażałam sobie tą uroczą dwójkę i, aż musiałam cicho powiedzieć "Awww!". Cudownie są opisane te sny, ale smutno mi się robi, gdy to wszystko czytam. Na początku byli tacy szczęśliwi razem, a potem TO się wydarzyło. Jeju, pamiętam, jak przeczytałam o tym, że Lulu stracił pamięć i od razu myślałam o tym czy odbudują swoją relację. To chyba najsmutniejszy angst ever (nie licząc momentów jak ten na początku rozdziału). Chcę tylko powiedzieć, że było genialne i czekam na następny!
    A co do szablonu... Tamten był fajny, ten też jest, ale... DLACZEGO HUNNIE MA TATUAŻE? To trochę nie pasuje do jego wizerunku dziecka xD
    Hwaiting :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam całe opowiadanie i jestem w bardzo pozytywnym .. szoku.
    Postaram się opisać to tak jakoś.. bo was tutaj są dwie, co nie zmienia faktu, że oby dwie dla mnie piszecie wspaniale. To bardzo fajny pomysł z takim podziałem. :)
    Początek zapowiadał się ciekawie i to bardzo, jeszcze nie wiedziałam dokąd zmierza to opowiadanie, ale bardzo szybko się tego dowiedziałam, jak tylko przeczytałam rozdział dotyczący pobytu Luhana w szpitalu.
    Niektórzy mogliby powiedzieć, że pomysł z zanikiem pamięci jest trochę oklepany. Ale dla mnie tak nie jest. Może sam zanik pamięci nie jest niczym cudownym, ale to co dzieje się po jej straceniu. Bo potem przecież nie ma już określonego scenariusza. Potem akcję można pokierować na milion sposobów. Dlatego ja uważam, że sam wątek "bez pamięci" nie jest wcale taki oklepany, jak mogłoby się wydawać. ^_^
    Bardzo podobał mi się opis wycieczki Sehuna i Luhana. Można się nauczyć nawet więcej niż na geografii, haha. xd
    Bardzo szkoda mi Sehuna, bo jednak stracić tak wielką miłość... Ale (tak jak później sam przyznał) za szybko się poddał.
    Za to Luhan ... No cóż, jego też mi szkoda, bo jednak nie pamiętać nic. I ta myśl, że rani się kogoś samym brakiem wspomnień...
    Baekki jest boski. ♥ Jak wpadł to już węszyłam, że coś się święci. Ale zaczął się do Kai'a przyklejać. Haha. Słodko. ♥
    A Kai taki... mrrrauuu. "Nie, ja nie pokocham chłopaka" a tu proszę. Mówi i myśli coś innego. ;P
    Ale ten jego ojciec to taki... jakby to lekko ująć, głupek, matoł... Jak na razie znajduję na niego o wiele mocniejsze słowa.
    A te sny są takie super. Bardzo podoba mi się soundtrack to tego, jak Sehun po raz pierwszy śnił o tym labiryncie. Kocham tego typu melodie. ♥
    A to wspomnienie Luhana, takie słodkie...
    Jeśli chodzi o szablon, to szalenie mi się podoba (ale Martyna już o tym wie ;P).
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością. ♥
    Hwaiting. ^_^

    OdpowiedzUsuń
  12. To opowiadanie jest swietne, mam nadzieje ze niedlugo znowu beda regularne notki, bo sie wciagnelam. Mam przeczucie ze to Baek pomoze Kaiowi w spelnieniu prosby ojca :3

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć, tutaj admin fanpage EXO, na którym ostatnio powstał spis fanfików. Jako, że jestem waszą czytelniczką, to pozwoliłam sobie wkleić link do waszego bloga, ale jeśli jesteście temu przeciwne, to dajcie mi znać tutaj https://www.facebook.com/pages/ONLY-EXO/137092796469990
    Pozdrawiam C:

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon wykonany przez Tyler