Baekhyun ~
-
Nadal nie rozumiem, po jaką cholerę ci ten sznurek przyczepiony do
ręki – mruknąłem, obrzucając spojrzeniem nadgarstek Luhana. -
Ani to ładne, ani jakieś super wartościowe – prychnąłem, idąc
do przodu. Właściwie nie wiedziałem po co idę, gdzie idę,
podążałem jedynie za Luhanem, który uśmiechał się w tamtym
momencie jak jakiś upośledzony idiota.
-
Dla mnie ma wartość – oburzył się, wydymając swoje policzki.
-
Serio? Mi raczej kojarzy się ona z czasami przedszkola, kiedy
przedszkolanki wiązały na nadgarstkach jakieś sznurki, żeby
nauczyć się, która to strona prawa, a która lewa. Trochę
tandetne. - Wzruszyłem na te słowa ramionami i przyspieszyłem
kroku, zrównując chód z Luhanem.
-
Jesteś bezczelny. - Ściągnął zabawnie brwi i naburmuszył się
lekko, wyglądając przy tym jak jakieś niezadowolone dziecko, które
nie dostało tego, o co prosiło swoich rodziców. - Ty nie
rozumiesz, że ona ma w sobie moc?
Nie
mam pojęcia co wtedy mnie tak rozśmieszyło, że prawie się
popłakałem. Być może ton głosu Luhana, jego przekonanie, że te
słowa są prawdziwe, a może to, że chciał mi wcisnąć taki kit.
Tak czy owak wszystko skumulowało się, a ja niemal zwijałem się
ze śmiechu na dziurawym chodniku, prawie się potykając. Dziwiło
mnie tylko to, że jeszcze całkowicie się nie wywaliłem.
-
Jasne – zakpiłem, teatralnie ścierając łezkę z kącika oka. -
Może mi powiesz, że twoje życzenia się spełniły i jak ja
wypowiem, to też nagle cudownie zadziała – prychnąłem, biorąc
w dłoń rękę Lu, po czym krytycznie spojrzałem na wstążeczkę.
- No
nie wiem – odpowiedział całkiem poważnie, marszcząc czoło. -
Ona jest moja, więc nie jest powiedziane, że zadziałałaby w twoim
interesie – stwierdził – ale zawsze można spróbować!
Widziałem
ten entuzjazm, który aż od niego tryskał, i szczęście malujące
się na przemiłej twarzyczce, ale miałem wrażenie, że mój
przyjaciel całkowicie ześwirował i nigdy go nie odzyskam. Byłem
rozdarty. Nie wiedziałem, czy mam się śmiać z jego głupoty, czy
nad tym płakać i się rozczulać. Okropnie trudny wybór.
-
Czyli proponujesz mi teraz, żebym zrobił z siebie takiego durnia
jak ty i poprosił o coś, co i tak się nigdy nie spełni, tak? -
zapytałem, a on w odpowiedzi pokiwał głową. - A co, jeżeli mam
kilka życzeń? Mogę je wszystkie wymienić.
-
Chyba nie, może tak nie ryzykuj. Wybierz to, które jest dla ciebie
najważniejsze, a jeżeli się spełni, poprosisz o drugie. -
Uśmiechnął się w ten swój przerażająco słodki sposób i
ściągnął z ręki bransoletkę, po czym mi ją podał.
Spojrzałem
na czerwony kawałek sznurka i westchnąłem. Nie zaszkodziło
spróbować.
- A
ty skąd o tym wiesz?
-
Zaczęło się od snu – zakomunikował, poprawiając czarny plecak
zawieszony na swoich ramionach. - Tam Sehun mi powiedział, że
możemy nią przywołać siebie, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi –
dodał, patrząc na chodnik przed nim. - Nie wiem czy działa, to się
okaże, ale byłem ciekawy. Posiedziałem trochę przed komputerem i
szukałem. Gdzieś było napisane, że spełniają też życzenia lub
pomagają w ich realizacji. Mogły być to tylko głupoty, ale
wątpię.
- To
brzmi jak jakaś tandetna bajka – zaśmiałem się, obracając w
palcach przedmiot. - I nie bardzo mogę w nią uwierzyć.
-
Ale spróbuj. To tylko jedno życzenie. Nic nie stracisz, jeśli je
wypowiesz – powiedział, a ja musiałem przyznać mu rację. Sam
nie wiedziałem, dlaczego byłem tak potwornie uparty i chciałem
postawić na swoim, przy okazji pokazując Luhanowi, że to właśnie
on się myli. Może dlatego, że nie wierzyłem w żadne pomoce przy
szczęściu. Był los i to on potrafił coś naprawdę spieprzyć lub
sprawić, że człowiek chciał żyć jak najdłużej i nie umierać,
bo tak bardzo mu się powodziło. Wróżki, duchy, demony, wiedźmy,
czary i magiczne przedmioty nie były dla mnie, bo to wszystko
brzmiało śmiesznie. Byłem człowiekiem, który raczej unikał
takich rzeczy, ale najwyraźniej mój szajbnięty przyjaciel chciał
to zmienić.
- No
to niech twoja magiczna bransoletka, o ile ma tyle mocy, przyśle do
mnie jakiegoś mega przystojnego, kasiastego faceta o nieziemskim i
seksownym ciele i zabójczym uśmiechu. Mam podawać szczegóły?
Wiesz, chcę spotkać swój ideał. - Przyznaję, byłem trochę
niemiły i wcale nie marzyłem o kimś takim, choć nie ukrywam, że
przydałby się. Po Chanyeolu nie miałem nikogo i doskwierała mi
samotność, ale nie byłem aż tak zdesperowany, żeby prosić o to
kawałek włóczki.
-
Wiedziałem, że masz wymagania – burknął, zabierając mi
bransoletkę.
- Ja
dopiero się rozkręcałem, jeszcze miałem tyle szczegółów do
podania, ale najwyraźniej straciłbym czas, bo nikogo tu takiego nie
ma. Rozejrzyj się – rozkazałem, a Luhan zlustrował ludzi idących
obok nas. - Wybacz, ale ta staruszka nie jest moim ideałem, a tym
bardziej ten napakowany łysol, który ma większe mięśnie od
mózgu. - Skrzywiłem się, mówiąc to, po czym odwróciłem z
niesmakiem wzrok. - I w ten oto sposób chciałem zakomunikować ci,
że twoja bransoletka jest gówno warta i pogódź się z tym, Lulu.
- Ty
nie potrafisz niczego docenić – jęknął, uderzając mnie dłonią
w ramię, jednak niezbyt silnie. - Jesteś zbyt niecierpliwy. Nikt
nie powiedział, że to musi być teraz.
- A
ja zażyczyłem sobie, żeby to było akurat tu i teraz. Coś się
nie spełnia – stwierdziłem, wsuwając dłonie do kieszeni. -
Jestem realistą, nie marzycielem jak ty. Nie wierzę w nic takiego, jak szczęśliwe, magiczne bransoletki, które są jedynie jakąś
włóczką. Równie dobrze mógłbym teraz uciąć jej kawałek i
sprzedawać ludziom za krocie, twierdząc, że dzięki nim odmieni
się ich życie – prychnąłem, kręcąc głową. - I słyszysz,
Lu? - zapytałem, patrząc na niego uważnie. - To brzmi absurdalnie,
nie uważasz?
- W
twoich ustach wszystko tak brzmi – warknął w odpowiedzi. - Dobra,
nieważne. Mów sobie co tam chcesz, ale ja będę zawsze wierzył,
że coś w sobie mają, inaczej nie mógłbym się widywać z
Sehunem...
- W
snach - dokończyłem za niego. - I tu zaczyna się problem –
syknąłem, wyciągając jedną dłoń, po czym poprawiłem kilka
kosmyków włosów, które spadły mi na czoło. - Mówiłeś, że
widzisz się z Sehunem i on wytłumaczył ci, o co chodzi z tymi
bransoletkami, ale nie uważasz, że to śmieszne? Zresztą nie tylko
to, bo dzisiaj mówisz same głupoty – skwitowałem, nawet nie
zwracając uwagi na przeszywające spojrzenie Luhana, którym mnie
uraczył. - Jakiś koleś powiedział ci w twojej głowie, że w tym
sznurku, który masz na swoim nadgarstku, jest magia. Ale chciałem
ci uświadomić, że ty sam to wymyśliłeś, bo na twój sen nie ma
wpływu nikt, poza tobą – wyjaśniłem mu, próbując jakkolwiek
do niego dotrzeć. - To jakiś zlepek twoich wspomnień, tego o czym
myślałeś w dzień i może jakichś filmów, czy książek. Twoja
wyobraźnia w nocy nieźle pracuje, tak jak moja, ale nie chciałbyś
wiedzieć, co mi się śni.
-
Właściwie, to bym chciał – oznajmił.
-
Czyli masz ochotę słuchać o tym, że co noc nawiedza mnie Chanyeol
i ten jego seksowny tyłek? A wiesz co jest najlepsze? - zapytałem,
a on pokręcił przecząco głową. - W tym innym świecie, nie ma
tej podstępnej, wypompowanej pindzi. Jest pięknie, tylko ja,
Chanyeol, gorący seks i żadnych zdrad. Chociaż... - Zamyśliłem
się, mrużąc oczy. - Raz była, jak Yeollie zrobił dzieciaka tej
flądrze. Ale to był koszmar, jej wytapetowany ryj nawet w nocy mnie
nawiedzał – zażaliłem się, oddychając ciężej. - Jakby nie
wystarczyło, że muszę ją oglądać w dzień.
-
Mogłeś mi tego oszczędzić – stwierdził po chwili, a ja
zaśmiałem się cicho.
-
Chciałeś wiedzieć, to powiedziałem. Sam jesteś sobie winny –
oznajmiłem, a Luhan pokręcił jedynie głową na znak, że się nie
zgadza i odwrócił wzrok. - W sumie lubię spać, odrywam się wtedy
od tej pieprzonej rzeczywistości i myśli, że jeżeli nie znajdę
pracy w przeciągu tygodnia, nie dość, że umrę z głodu, to w
dodatku zamieszkam na ulicy – fuknąłem zły.
- Ty
w ogóle jej szukałeś, Baekkie? Wiesz, że ja ci zawszę pomogę.
-
Wiem i jestem ci wdzięczny, ale sam sobie poradzę, chyba –
uciąłem, spuszczając wzrok na moje nieco brudne trampki, które w
tamtym momencie stały się wyjątkowo ciekawe. - Wczoraj
przesiedziałem cały dzień na poszukiwaniach. I znalazłem tylko
same beznadziejne oferty.
Luhan
prychnął, zbliżając się do mnie, po czym złapał swoją dłonią
moją rękę i odciągnął na bok. - Uważaj, wlazłbyś w znak –
zaśmiał się, nadal mnie trzymając i chyba nawet nie zamierzał
już puszczać. - Ale nie przesadzaj, od jakiejś pracy trzeba
zacząć, żeby później wzbić się na szczyt – stwierdził,
patrząc się na mój profil. - Co ty tam wypatrzyłeś?
-
Dostawca pizzy, obsługa kurnika, listonosz, konserwator cmentarny...
Czy ty sobie wyobrażasz mnie w stroju listonosza i z torbą na
ramieniu, chodzącego od domu do domu? Jeszcze gdzieś tam był
mleczarz – mruknąłem z rozbawieniem, zaciskając palce na jego
bluzie. - Wybacz, ale chyba się nie nadaję i odpuszczę.
-
Ale przynajmniej byś zarobił... - powiedział, tłumiąc śmiech. -
I myślę, że do obsługi kurnika byś się nadał, zwierzęta cię
kochają! - zakpił, uśmiechając się szeroko.
-
Tak, zwłaszcza kot mojej matki, który jak mnie widzi, to puszy się
i ma ochotę skoczyć i wydrapać mi oczy. Od niego ta miłość aż
tryska. - Pokręciłem z niedowierzaniem głową, wzdychając pod
nosem. - Prawda jest taka, że ja nie nadaję się do niczego, poza
pracowaniem w tej beznadziejnej knajpce, z której mnie wywalili.
-
Trzeba było się nie spóźniać – wycedził przez zęby. Zawsze
był zły, kiedy nie przychodziłem na czas, co zdarzało mi się
dosyć często. Nie moja wina, że ktoś ustalił tak wczesne godziny
na rozpoczęcie pracy, a ja potrzebowałem trochę czasu, żeby
wstać, przygotować się, zjeść śniadanie i po drodze wstąpić
gdzieś jeszcze. Graniczyło to z cudem, żebym się wyrobił, ale to
już nie była moja wina. - Masz nauczkę.
-
Wolałbym, żeby obcięli mi z pensji parę groszy, niż wywalili na
zbity pysk – odparłem, przygryzając policzek od wewnętrznej
strony. - Ten idiota zrobił mi na złość. Ciekawe, czy szef będzie
taki szczęśliwy, jak się dowie, że jego synalek wyrzucił
najlepszego pracownika – prychnąłem lekko rozdrażniony.
Zauważyłem, że ostatnio często się nad sobą użalałem, ale
miałem to gdzieś, że Luhan ma być może tego dość. Po prostu
byłem zły i na kimś musiałem to wszystko wyładować.
-
Zapewne przyjdzie do ciebie i na kolanach będzie błagał, żebyś
był tak łaskawy i wrócił do pracy, bo bez ciebie knajpka upadnie,
czeka ją bankructwo – zaśmiał się melodyjnie, ale mi do
śmiechu wcale nie było. - Bo byłeś tak przykładnym pracownikiem,
że reszta powinna brać z ciebie przykład – zakpił, ciągnąc
mnie za sobą. - Dobra, tak szczerze, to czasami miałem wrażenie,
że wcale się do tego nie nadajesz i dziwiło mnie to, że tak długo
tam wytrzymałeś. - Zacisnął mocniej dłonie na mojej ręce, nawet
na mnie nie patrząc. - Ale udało ci się przez kilka miesięcy.
Zadziwiłeś mnie, Baekkie.
-
Dzięki – fuknąłem, marszcząc nos.
- No
ej, nie obrażaj się. Chciałem przez to powiedzieć, że ta praca w
ogóle do ciebie nie pasowała. Nie nadajesz się na kelnera. W tym
stroju wyglądasz trochę jak pingwin. - Wystawił w moją stronę
język, a ja nie miałem pojęcia do czego on zmierza. Jeżeli miał
zamiar mnie obrażać, to mógłby sobie od razu odpuścić. - Ja
myślę, że powinieneś poszukać czegoś, co pasowałoby do twoich
kwalifikacji.
-
Których nie mam – dodałem do jego wypowiedzi, a on pokręcił
głową.
- Z
takim zapałem, to się nie dziwię, że jeszcze nic odpowiedniego
nie znalazłeś – oznajmił. - I masz je, przecież za dwa lata
kończysz studia. To wcale nie tak długo, a poza tym przez ostatni
czas się chyba czegoś nauczyłeś. Po to chodzisz na uczelnię. -
Jego duże oczy wbiły przeszywające spojrzenie w moją sylwetkę. -
A ludzie potrzebują takich osób jak ty.
-
Uważaj, bo ktoś ci przyjmie bezrobotnego, umierającego z głodu
studencika. Poza tym nie widzę nigdzie odpowiednich ofert pracy,
więc wątpię, bym jakąś znalazł w najbliższym czasie –
jęknąłem zrezygnowany. To nie to, że byłem za mało wytrwały,
po prostu po stwierdzeniu wszystkich faktów doszedłem do wniosku,
że paplanina Luhana nie ma sensu, a ja zginę śmiercią głodową w
ciągu najbliższych tygodni. - Może ja już lepiej przyjmę tę
posadę obsługi kurnika albo konserwatora cmentarnego –
powiedziałem z zawodem, wyrywając rękę z objęć Xi.
-
Jesteś idiotą – skwitował, zatrzymując się w miejscu. Spojrzał
na coś uważnie, mrużąc powieki, a ja przystanąłem obok niego i
westchnąłem cicho.
-
Tak, wiem – mruknąłem, szturchając jego ramię. - Możemy już
iść? Nie chcę nic mówić, ale chyba zbiera się na deszcz, a my
nie wzięliśmy parasola. Jeżeli chcesz tu stać i moknąć to
proszę bardzo, ale ja idę. Nawet nie wiem, gdzie miałeś zamiar
mnie zabrać – zakomunikowałem, chowając dłonie do kieszeni
bluzy, po czym uśmiechnąłem się lekko, wycofując się.
-
Czekaj! - pisnął, ponownie tego dnia łapiąc mnie za łokieć i
pociągnął do przodu, w kierunku pokaźnych rozmiarów,
eleganckiego hotelu. Niemal biegł po marmurowych, dużych schodach,
które na pierwszy rzut oka wydawały się niewiarygodnie śliskie i
czyste. Aż bałem się na nich stanąć, by przypadkiem czegoś nie
pobrudzić. - Wiedziałem!
-
Dobrze się czujesz? - zapytałem z troską, patrząc na niego
uważnie.
-
Świetnie. - Jego entuzjazm mnie przerażał. Kiedy poznałem Luhana, był całkiem inny. Trochę skryty w sobie, ciężko było z nim
jakkolwiek dojść do porozumienia, właśnie przez ten ciężki
charakter, ale z biegiem czasu zmienił się. Stał się
odważniejszy, śmielszy i częściej się uśmiechał. Nie miałem
pojęcia, co było tego powodem, ale cieszyłem się, że wreszcie
przestał być tak potwornie kruchy i delikatny.
Spojrzałem
w miejsce, w które patrzył i zacisnąłem usta w wąską linię.
Przed
nami stała tablica ogłoszeń oprawiona w złotą ramkę, która
idealnie współgrała z poręczami przytwierdzonymi do schodów. Sam
nigdy nie zwracałem uwagi na żadne ogłoszenia, bo najzwyczajniej w
świecie nie chciałem marnować na to czasu, w przeciwieństwie do
Luhana, który dokładnie czytał każdą literkę widoczną na
białej kartce.
-
Mówiłem, że coś znajdziemy – powiedział ucieszony, wskazując
na kilka zdań, które po chwili przeczytałem.
-
Mówisz poważnie? - prychnąłem, uśmiechając się kpiąco.
-
Tak. - Cóż, jego mina również na to wskazywała. - A ty, Baekkie,
jak tylko wrócisz do domu, przygotujesz sobie CV i wyślesz je tu –
rozkazał - bo potrzebują architekta, a ty się nadasz. Byleby nikt
cię nie wyprzedził. I nie waż się dyskutować. Sam wszystkiego
dopilnuję.
-
Niech ci będzie, ale i tak się ośmieszę.
*
Luhan
~
Być może było to śmieszne i prawdopodobnie dziecinne, ale
doszedłem do wniosku, że wolę tę rzeczywistość w moich snach od
prawdziwego życia. Tam było spokojniej, ale mimo to działo się o
wiele więcej. Pomijając pierwszy sen, te sytuacje były dość
przyjemne i nie chciałem, by się kończyły, dlatego czasem wolałem
się nie budzić, najlepiej nigdy, i trwać w tym jak najdłużej.
Będąc w tym innym świecie, czułem się zupełnie inaczej, ale on
był zbyt kruchy, tak szybko się rozpadał. To była jedyna wada.
Poza tym, myślę, że były same pozytywy. Wszystko kreowałem sam,
według własnego uznania, ale tylko jeżeli był to mój sen.
Jedynie na co nie miałem wpływu, to relacje pomiędzy mną a
Sehunem.
Prawdziwe życie było dla mnie ważne. Starałem się każdą
możliwą minutę wykorzystywać dobrze, widywać się jak najczęściej
z Baekhyunem, który stał się dla mnie naprawdę ważny. Po wypadku
Sehun przez jakiś czas był przy mnie, ale nie wypełnił tej
strasznej pustki, nie udało mu się w przeciwieństwie do Baekhyuna,
który może starał się mniej od Oh. Efekty były jednak silniejsze
i dziękowałem mu w duszy, że był przy mnie i nie opuścił. Nie
znałem swojego życia przed wypadkiem, może jedynie niektóre
sytuacje, które widziałem na filmach i zdjęciach, ale myślę, że
wcześniej nie znałem nikogo podobnego, równie zdziczałego i
ciekawego, co Byun. Jego charakter był dość trudny, ale mimo to
nie dało się go nie lubić.
Czasami chciałem spędzać więcej czasu z Baekhyunem i to zaczęło
mnie przerażać, ale to chyba tylko dlatego, że przy nim
zapominałem o tych dręczących mnie sprawach. Naprawdę skutecznie
potrafił tak rozplanować mi dzień, że nim się spostrzegłem, był
już wieczór, a ja mogłem przenieść się do tej innej, bardziej
lubianej przeze mnie rzeczywistości i po prostu się zatracić.
Wcześniejsze próby jakichkolwiek starań odbudowy relacji pomiędzy
mną a Sehunem w prawdziwym świecie wydawały się niemożliwe.
Przecież tak bardzo się staraliśmy, ale najwidoczniej
potrzebowaliśmy czasu i innego miejsca, by to wszystko naprawić.
Tam, w snach, było wszystko łatwiejsze, lepsze... A Sehun wreszcie
stawał się dla mnie kimś ważnym, może nie tak jak przed
wypadkiem, ale mimo to odzyskiwałem utracone uczucie. Inni mogliby
powiedzieć, że to śmieszne, ale nie dla mnie. Te sny pomogły
mi... nam i nie mógłbym teraz z nich zrezygnować, choć to i tak
prawdopodobnie jest niemożliwe.
Noc była dla mnie ucieczką, momentem, w którym miałem zupełnie
wszystko. Uwielbiałem kłaść się do łóżka ze świadomością,
że zaraz spotkam się z kimś, kto tak bardzo się o mnie kiedyś
starał, kto nadal ma nadzieję, że to wszystko powróci i będzie
tak samo jak wcześniej. Dla niego jestem ważny i nigdy o mnie nie
zapomniał, tak jak zrobiłem to ja. Bo Sehun był po prostu
wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Nie wyobrażałem sobie lepszego
kompana do conocnych rozmów.
Westchnąłem cicho, jednak zagłuszył to szum warczących silników dochodzący z ulicy.
Zdziwiło mnie to, zawsze wybieraliśmy odosobnione miejsca, gdzie
nie było ludzi, tym razem było zupełnie inaczej. Wydawało mi się,
że jestem w jakimś mieście, znacznie większym od Seulu, ale
jakbym je gdzieś kiedyś widział. Uwielbiałem miasta, zwłaszcza
tak ogromne jak to i być może podświadomie wybrałem akurat je,
ale wcale nie żałowałem.
Podszedłem wolno do barierki i pochyliłem się nad nią, zaciskając
dłonie na zimnej powierzchni, by nie spaść, zwłaszcza że
znajdowałem się tak wysoko. Wiedziałem, że stoję na dachu
budynku, wręcz wieżowca, który piął się dumnie do góry, w
stronę chmur. Przez chwilę miałem wrażenie, że jeśli stanę na
palcach, będzie mi dane dotknąć ciemnego nieba i migoczących
wesoło gwiazdek rozsypanych na całej jego powierzchni. Było tak
magicznie, niesamowicie, to wszystko było moje.
Uśmiechnąłem się nikle, spuszczając głowę nieco w dół i
rozejrzałem się dookoła, chłonąc dokładnie każdy szczegół
rozciągającego się przede mną widoku. Był piękny, a ciemność,
którą rozświetlały miliony świateł, była nie do opisania, wręcz
cudowna. Wcześniej wolałem przed nią uciekać, teraz chciałem tu
zostać i podziwiać, zapamiętać każdy detal malującego się
przed moimi oczami obrazka. Nie wiedziałem gdzie dokładnie jestem,
ale byłem pewien, że nie chcę ruszać się stąd ani na krok. Niby
podobne widoki miałem w Seulu, ale to nie było to samo, zwłaszcza że teraz śniłem i czekałem na kogoś.
Kiedy podniosłem twarz, pozwoliłem, by zimny podmuch wiatru otulił
moje nieco zgrzane policzki i zamknięte oczy. Czułem, jak moje
włosy zafalowały delikatnie, a później opadły leniwie na czoło,
łaskocząc mnie lekko. Wzmocniłem uścisk i zacisnąłem wargi w
wąską linię, chcąc przybliżyć się do tego, co wcześniej
widziałem, nawet jeżeli fizycznie było to niemożliwe. Moje
pragnienia były dziwne, ale nie mogłem z nich zrezygnować, bo
napawały mnie pewnego rodzaju szczęściem w moim magicznym świecie,
do którego poza mną miał dostęp tylko Sehun.
- Też uwielbiam Nowy Jork. - Usłyszałem jego głos, przez co moje
ciało na chwilę zesztywniało. Nie wiedziałem, dlaczego tak na
niego reaguję, po prostu chyba naprawdę się cieszyłem, że mogę
go spotkać.
Byłem pewien, że przyjdzie i nie zawiódł mnie.
- Jest piękny – odparłem po chwili, nie odwracając się nawet.
Wiedziałem, że nie muszę, bo po chwili zobaczyłem, jak staje obok
mnie i przygląda się z góry zatłoczonym, nowojorskim ulicom. -
Magiczny.
- Jak wtedy Indie. - Uśmiechnął się lekko, choć potrafiłem
dostrzec to, że jest smutny. Mówienie o przeszłości wywoływały
u niego te przykre uczucia, zwłaszcza wtedy, kiedy starał się
pomóc mi przypomnieć kim tak naprawdę jestem. - Mamy całkiem inne
projekcje snów.
- Tak, twoje są tak bardzo nierealne – stwierdziłem, przysuwając
się nieco do niego. - Ale piękne. Co prawda labirynt mnie
przerażał, ale las w chmurach to coś, do czego chciałbym wrócić.
- Obróciłem głowę i spojrzałem na jego profil. - Ale moje też
lubię – zaśmiałem się, a Sehun uśmiechnął się szeroko w
odpowiedzi. Uwielbiałem jego uśmiech.
- Czasami mam wrażenie, że wolę te wszystkie zmyślone przez nas
miejsca, niż prawdziwy świat – westchnął. To zabawne, ja czułem
to samo.
Siadł na murku zaraz obok barierki, która chroniła nas przed
niechcianym spadnięciem, po czym oparł się o nią plecami i
przysunął nogi do siebie, zawieszając wzrok na mojej osobie. Jego
ciemne, brązowe tęczówki niemal lustrowały całe moje ciało,
jednak nie czułem już skrępowania, a radość, że tu jest.
- Ja też – rzekłem, zasiadając obok niego, tak blisko, że nasze
ramiona otarły się o siebie. - Boję się, że kiedyś to się
skończy, że przestaniemy się tu widywać. Przez to wariuję –
prychnąłem, przykładając dłoń do ciepłego policzka. - Na
początku było strasznie, ale teraz pragnę tu zostać i nie chcę
końca.
- Jeżeli naprawdę to się stanie, to nie będzie już nigdy nas,
prawda? - zapytał.
Spojrzałem na niego niepewnie i pokręciłem energicznie głową.
- Nie – zaprzeczyłem krótko, zaciskając dłonie w pięści. -
Koniec będzie wtedy, kiedy umrzemy. Teraz nie możemy się poddać,
nie, gdy jesteśmy blisko odbudowania tego, co działo się
wcześniej. Nie mam pojęcia, jak było kiedyś, ale damy sobie radę.
Ta roczna przerwa nas wzmocniła, mamy więcej sił na walkę, nie
uważasz?
- Chciałbym teraz podchodzić do tego z tak dużym entuzjazmem jak
ty – zaśmiał się smętnie i wyprostował nogi, patrząc gdzieś
w dal, zapewne na jeszcze wyższe drapacze chmur widniejące przed
nami. - Ja chyba cały ten zapał gdzieś po drodze przez ostatni
czas zgubiłem. Byłem na dnie, Jongin mi pomógł.
- Dlaczego chciałeś się poddać?
- Bo nie potrafiłem sobie z całą tą sytuacją poradzić. Wszystko
stało się nie do zniesienia, miałem tego dość, zwłaszcza że
nie mogłem cię odzyskać, że nie chciałeś mnie – powiedział,
a z każdym nowym jego słowem czułem się coraz bardziej winny
tego, że się załamał. To przeze mnie. - I spróbowałem, żyletka
wydawała się taka oczywista.
- Naprawdę tak chciałeś umrzeć?
Posmutniałem. Nigdy nie chciałem słyszeć od niego czegoś
takiego.
- Przez chwilę tak, ale później stwierdziłem, że to głupie. -
Uśmiechnął się delikatnie. - A teraz zastanawiam się, jakbym
chciał umrzeć. Ale naprawdę nie wiem, bo nic nie jest odpowiednie.
- Wzruszył ramionami.
- Nawet o tym nie myśl, głuptasie – szepnąłem, ujmując jego
twarz w swoje dłonie. Naprawdę bałem się, że coś może mu
przyjść głupiego do głowy, a ja nie zdążę zainterweniować.
Mimo że to ja mogłem wydawać się tym słabszym, to on był
zdecydowanie w gorszym stanie. Martwiłem się o niego, bo tak szybko
stał się kruchy. - Każda śmierć nie jest odpowiednia, zwłaszcza
teraz. - Przejechałem kciukiem po jego bladym policzku i
uśmiechnąłem się łagodnie. - Całe życie przed tobą, przed
nami, i nikt nie ma prawa nam tego odebrać, rozumiesz? - zapytałem,
ale wiedziałem doskonale, że on to wie, ale nadal się waha.
- Nie chcę umierać – przyznał wreszcie, a ja poczułem, jak
okropny kamień spada mi z mocno bijącego serca. - Ale teraz
jesteśmy w śnie, możemy robić co tylko chcemy – zauważył,
kładąc dłonie na tych moich. - Nawet jeżeli bym teraz skoczył z
tego wieżowca, miałbym świadomość, że nic się nie stanie. Może
przeżyję coś niesamowitego, coś, co być może odmieni moje
dotychczasowe poglądy, nie płacąc za to. Dlatego ten świat jest
tak idealny. To nasza rzeczywistość, Luhan.
Nie wiedziałem, jak mam odebrać jego słowa, nie wiedziałem też,
jak mu odpowiedzieć, ale chyba wystarczyło to, że czułem jego
dotyk, a moja twarz znajdowała się tak blisko jego, przez co mogłem
dokładnie się jej przyjrzeć. Nie zmieniła się prawie wcale przez
ostatni rok, nadal była taka, jaką ją zapamiętałem. I chciałem
być przy nim dłużej, trzymać go w objęciach i po prostu mieć
świadomość, że nigdzie nie ucieknie, że będzie przy mnie trwać.
Nie było mi jednak to dane, bo w ułamku sekundy rozpłynął się,
a po nim, jak i Nowym Jorku została jedynie czarna plama, która
zwiastowała koniec mojego snu. W dodatku telefon, który
nieprzerwanie brzęczał mi koło ucha, ani na chwilę nie ucichł. Leżał właściwie pod poduszką,
gdzie zawsze go chowałem, kiedy kładłem się spać. Wiedziałem,
że to Baekhyun raczył mnie obudzić. Po pierwsze nikt nie dzwoni o
trzeciej bądź czwartej nad ranem do mnie prócz niego, co i tak
jest dziwne, bo normalnie powinien jeszcze spać, a po drugie
ustawiłem specjalny sygnał, kiedy próbował się ze mną
skontaktować.
Jęknąłem przeciągle, na oślep wyciągając telefon, po czym
nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem go do ucha.
- Czy ty jesteś normalny, Baekkie? - sapnąłem, przyciskając głowę
do poduszki. - Czego chcesz?
- Przyjęli mnie! - pisnął mi do słuchawki, przez co odsunąłem
ją delikatnie od ucha, żeby przypadkiem nie stracić słuchu.
- Teraz do ciebie zadzwonili? Serio, oni też spania nie mają?
- Jasne, że nie – zaprzeczył prosto. - Po prostu nie mogłem spać
i wszedłem na pocztę, a tam był e-mail od nich! Wysłali go już
wieczorem, ale wtedy nie miałem okazji zobaczyć, bo byłem zajęty
oglądaniem anime – wyjaśnił mi. - A to oznacza, że nie umrę z
głodu. Cholera, dziękuję ci Lulu za to, że mnie namówiłeś.
Bez ciebie dalej zdychałbym w moim małym mieszkaniu bez
jakichkolwiek nadziei na lepsze życie – stwierdził.
Jasne, cieszyłem się razem z nim, ale nawet nie chciało mi się
odpowiadać, byłem za bardzo zmęczony. To drugie życie chyba
wyssało ze mnie całą energię.
- Mówiłem, że ci się uda – powiedziałem, ale chyba bardzo
niewyraźnie, bo na nowo usypiałem. - Ale możemy porozmawiać o tym
później? Przyjdź do mnie popołudniu, to opijemy to, tylko błagam,
nie dzwoń do mnie więcej aż do dziewiątej rano, chcę się wyspać
– poprosiłem.
- Jasne. Kocham cię, Lu – zaświergotał wesoło, rozłączając
się.
Naprawdę chciałem zasnąć i wrócić do Sehuna, a kiedy moje
powieki opadały bezwładnie, po raz kolejny coś mnie powstrzymało
i wcale nie był to ponowny telefon od Baekhyuna, a łaskotanie na
nadgarstku, na którym zawiązaną miałem wstążkę. Wiedziałem co
to oznacza, nie byłem tylko pewny, co mam zrobić.
***
Tak bardzo was przepraszam, że dodaję dopiero teraz, ale wcześniej
nie miałam takiej możliwości. Mam nadzieję, że to jakoś mi
wybaczycie ♥
BOŻE W KOŃCU COŚ DO CZYTANIA DZIĘKUJĘ! XD
OdpowiedzUsuńWiec tak...Baekkie jak możesz nie wierzyć w magię? To smutne. Zdziwisz się jak hot Jongin ci wskoczy do wyrka tak bardzo że mu nie odmówisz XD Ja mam wrażenie- a raczej jestem prawie pewna- że praca Baekhyuna jest powiązana z Jonginem i to cholernie mocno. Nic tylko czekać na KaiBaek :3 Co do Hunhan...jejku oni w tych snach są tacy kochani. Jakby dopiero zaczynali swój związek i byli w nim tacy nieśmiali chociaż to przecież nie prawda bo ich związek dawno się skończył. Te wszystkie miejsca gdzie odbywają się sny są taki cudowne! Jezu jestem taka ciekawa co się dzieje z tą bransoletką i co zrobi Luhan że aż mnie skręca i akhfquiwjrfa PISZCIE to szybko! Nie wyłapałam błędów ale to pewnie dlatego że za bardzo byłam pochłonięta fabułą xD Hwaiting Uszati! Hwaiting Bere! Kocham was <3
G.G
Och ! Nareszcie kolejny rozdział^^ Tak się cieszę.
OdpowiedzUsuńBekuś...magia to coś co pozwala nam zapomnieć o szarej rzeczywistości ^^ Jak tylko wymieniał cechy "idealnego faceta" to od razu Fumi przed oczami miała Jongina xd Co do HunHan : Całe ich uczucie jest takie delikatne i subtelne, że wzruszam się każdym słowem. wszystko co jest przedstawiane, ich świat i to co nawzajem do siebie czują jest takie niesamowite. Tak magiczne i romantyczne ^^ Jestem baaardzo ciekawa co się dalej wydarzy
HWAITING!
Dobra dobra, na początek chcę cię przeprosić,bo ten komentarz będzie skromny , z uwagi na to,że nie mam dziś na pisanie głowy :x
OdpowiedzUsuńBaekhyun niedowiarek... no ale ja też bym nie umiała uwierzyć w "magiczną bransoletkę". no bo jakiś sznureczek na ręku raczej wiele nie zdziała,ale widać,że dla Lulu ma wielką wartość. chociażby przez to,że może się widywać z Sehunem w snach, a to jest jedyne odcięcie od tej rzeczywistości do świata,gdzie może być szczęśliwy z Oh :)
ale nawet jeśli Baek się z tego wyśmiewał to i tak jest super słodki i ahbashjnsakmv , więc nie da sie gniewać ^.^
Kolejna rzecz : sny Baekhyuna.
...........gorący seks z Chanyeolem.... (?!) to bardzo przepraszam, ale Jongin bredzi jego imię nad ranem, a ten śni o aktach erotycznych z udziałem swojego eks ?! Oddycham, oddycham.
nic nie było,tralalalalallaa.
TY MNIE OKŁAMAŁAŚ ,ŻE WSPOMNIENIE Z KAIEM BĘDZIE PIPO JEDNA XD
A ja tu z wiarą przyszłam i nadzieją,ale nie. Zróbmy wszystko by Julka nie była szczęśliwa. pff,pff.
Śniła mu się "cizia Yuri" , te suki to wszystkie będą z snsd..? :D dobra,nie drążę tego tematu.
i rzeczywiście wspomnieli o kurnikach ^^ przynajmniej szukali tej pracy.
Sny Luhana są boskie, a w tym opowiadaniu Hunhana akurat da się strawić, bo ich świetnie opisujesz ** są kochani, słodcy i tacy pocieszni,ale dziwne miejsca sobie wybierają xD
No i przyjęli Baekhyuna do pracy,dlatego nie skończy jako młody menel pod monopolowym *-*
Jeszcze raz wybacz za długość komentarza,ale rozdział był dość krótki,więc opisałam to tak trochę z grubsza, te momenty,które były dla mnie najważniejsze ;)
Weny <3
Tak cholernie kocham to opowiadanie że nie mam słów no! Nie jestem dobra w pisaniu komentarzu więc nie rozpiszę się ale życzę duuuuuużo weny i czekam na następne części! <3
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że są pod tym tylko 4 komenatarze, jak ja tego nie lubię kajhsdgbsanjshd TT Wiecie, ile powinno być? 68, tyle, ilu obserwatorów, ot co. Szkoda, że ludzie to takie lenie. Ja ostatnio obiecałam sobie, że będę komentować wszystko, co przeczytam i co mi się spodoba, bo sama wiem, jak to motywuje, takie dzielenie się swoją opinią przez czytelnika z autorem *^* Dlatego zabieram się wreszcie (mój zapłon ^^") za porządny komentarz, bo co jak co, ale CM góruje na szczycie mojej listy absolutnie ukochanych opowiadań i czasami nawet łapię się na myśleniu o nim, kiedy nie czytam. Jest tak nieprzewidywalne, że sama sobie tworzę własne scenariusze, co zresztą już wiecie, bo czasami są naprawdę idiotyczne, ale ja już tak chyba mam x.x Jeszcze jak mi jakieś spoilery lecą za uchem, które nawet nie są do końca spoilerami, bardziej takimi TEASERAMI, żebym miała jeszcze większy mindfuck niż już mam, to nagle zaczyna mnie trochę rozsadzać. Ale właśnie, podziwiam Was, bo to już 9 rozdział! *Q* Przy 10 będziemy świętować bardziej, bo to taka okrągła liczba, a pamiętam jeszcze, jak dodawałyście dopiero 1... ;; GRATULUJĘ <3
OdpowiedzUsuńRozmowa Baekhyuna z Lulu mnie trochę rozwaliła, to głównie zasługa tego pierwszego. Już widzę tą jego pełną pogardy i powątpiewania minę w stylu "oh really..?", kiedy Lu tak ufnie zdradza mu sekret bransoletki i opowiada o swoim snach. Już to chyba pisałam, ale kocham Baeka <3 Takie urocze stworzonko. Trochę czasem nerwowe i nadpobudliwe, ale kochane. Wiecie, kiedy Baek wypowiadał życzenie, na serio myślałam, że nagle skądś wyskoczy Kai i tym samym spełni jego marzenia :D Taki ideał. Ale nie dziwię mu się, że nie uwierzył Luhanowi. Ta cała historia brzmi naprawdę absurdalnie z punktu widzenia osoby trzeciej. Współczuję Baekhyunowi. Niby chce sprawiać wrażenie, że wcale nie rusza go już to zerwanie i to, co zrobił mu Yeol, ale tak naprawdę wciąż się przejmuje. On to ma pecha, jeszcze ten problem ze znalezieniem pracy... Konserwator cmentarny, seriooo xD Już go widzę, jak w takim kombinezoniku poleruje groby... ekhm. Widzicie, moja wyobraźnia czasami idzie w bardzo złym kierunku. Dobrze, że ma takiego przyjaciela jak Lulu, który mimo swoim problemów (które są, notabene, bardzo oryginalne) zawsze znajdzie czas dla niego i chce mu pomóc.
Fragment z punktu widzenia Luhana i ten SEN... Boże, kocham te sny. Zawsze mnie przerażają, a przecież są takie... w pewnym sensie przyjemne, ale z drugiej strony smutne. To przykre, że tylko w tej na swój sposób wyimaginowanej rzeczywistości Sehun i Luhan mogą być razem. Nowy York, dach... miałam to przed oczami, kiedy czytałam. Taka noc, a gdzieś w dole pędzące samochody, światła, docierająca skądś, przytłumiona muzyka. Uwielbiam takie klimaty, w dodatku to było opisane tak realnie, miałam wrażenie, że sama się tam znajduję. Rozmowa o śmierci i moment, w którym Sehun powiedział o tej żyletce sprawiła, że poczułam znajomy ucisk w gardle. Z jednej strony nienawidzę tego uczucia, a z drugiej moja masochistyczna część je uwielbia. To niezwykłe, te sny, ta wyidealizowana rzeczywistość, w której mogą się spotkać i znowu być ze sobą... Ciekawa jestem, do czego to prowadzi. Czy to ma jakiś swój cel. Sądzę, że tak, ale nie przychodzi mi nic do głowy. Przeszło mi przez myśl, że może oni zostaną w śnie... Ale to chyba nie to. Jak już mówiłam, CM jest zbyt nieprzewidywalne, by się móc czegokolwiek domyślić.
Szkoda, że Baekhyun musiał tak brutalnie przerwać Lu jego senne marzenie, ale w końcu miał ważną wiadomość. Ha, sądzę, że to jednak bransoletka zrobiła swoje. Nie uwierzę, że to był przypadek. Chyba wiem, gdzie on dostał ta pracę *Q*
Życzę weny. Nie poddawać mi się, bo jesteście niesamowite ;; <3
Jestem, jestem i biorę się za komentowanie. Lenistwo góruje i nie mam najmniejszej ochoty na pisanie, ale dla jednego z moich ulubionych ff poświęcę się. Rany, perspektywa Baekkie'go *w* Nasz Baekhyun nie wierzy w magię, tak? Ale uwierzy, jak rano się obudzi obok Kaia w łóżku xD Ej, no. BaekYeol to mój ukochany paring, a Wy mu tu mojego biasa parujecie z jakąś dziunią. Ten się szlaja z jakąś wywłoką, a Baekkie o nim śni. Ugh... Przejdźmy do snu *^* Nie wiem czemu, ale dla mnie są takie przerażające. Smutno mi, bo wiem, że Lu i Hunnie za chwilę się obudzą, a wszystko pryśnie niczym bańka mydlana. Baek, zabiję cię. JAK MOŻESZ TAK BEZCZELNIE PRZERYWAĆ? ;___; Końcówka! *_______* Czyżby marzenie Bacona zaczęło się spełniać? :O
OdpowiedzUsuńCzekam na następny. Hwaiting! :3
Nominowałam cię do Liebster Award. Szczegóły na moim blogu : http://slowaukrytepodnutami.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuńJejuśku!
OdpowiedzUsuńHistoria cudna, prowadzona fenomenalnie i bez błędów językowych! Czego chcieć więcej? No, tutaj to chyba wreszcie szczęśliwego Hunhana...Khe.
Serce mi się krajało na wcześniejszych rozdziałach,gdy Sehun tak desperacko chciał,żeby Lulu go pamiętał - a tu nic :C A tu tak rozkosznie było, niekiedy przytyki z Kai'em i ten wyjazd.Oby tylko moc wstążek naprawdę była taka potężna i ich złączyła. Ale tu w sumie nie chodzi o żadną magię,a nich samych. Ile jeszcze się będą w snach spotykać!? Powinni niedługo przejść do "realnego" świata,zanim Sehun zacznie mówić jeszcze gorsze rzeczy @_@
Lulu nie daj się i przekonuj tego swojego ukochanego. Miłe dla mnie jest to, jak teraz zmieniły się ich portrety psychologiczne. Zmęczony Sehun jest zmęczony,a Luhan teraz robi za koło napędowe. Super naprawdę!
Beeeeeeeeeeeeeeeeeekon to po prostu cudna postać XD Rozwala system i sny ( co jest bardzo be! Taki hunhanowy dramat,a on czo?;-;) Już tylko nie mogę się doczekać jak rozpiszesz współpracę jego i Kai'a nad tym hotelem...Kibicuje zawzięcie Hunhana ale to jak przedstawiasz Kaibaek'a sprawia, że chcę w końcu i ich wątek tak mocniej.To się Baekhyun przekona jaką moc mają indyjskie wstążeczki - oj przekona!
Z przeogromnym zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział ~
WENY ŻYCZĘ :3