Luhan.
Biegłem. Sam nie wiedziałem dokąd, nogi same mnie prowadziły.
Zupełnie jakby ktoś lub coś mnie ciągle pchało do przodu, kiedy
ja byłem tego nieświadomy. Byłem pewny tylko jednego – czekało
mnie spotkanie z Sehunem. W prawdziwym życiu, nie we śnie. To już
przestała być fikcja i stawało się to coraz bardziej
niebezpieczne. Im bardziej się w to wczuwałeś, tym łatwiej można
było stracić kontrolę. Nie można było żyć we śnie, ponieważ
było to tylko chwilowe oderwanie od rzeczywistości. Inny,
alternatywny świat, który wraz z otwarciem oczu znikał.
Na początku żałowałem, że nie mogłem tam żyć, ale później
zdałem sobie sprawę, że nie mogę. I mimo że wydawał się
bezpieczny i niesamowicie kuszący, był pułapką. Niebezpieczną,
potrafiącą zniszczyć człowieka w zaskakująco okrutny sposób, bo
ludzka psychika była słaba, nieodporna na siły nadprzyrodzone. Ten
drugi świat na początku wydawał się fascynujący, dobry, ale to
były tylko złudzenia. Najpierw musiałeś nauczyć się kontrolować
własny umysł, by być gotowy do podwójnego życia.
Mój bieg nie był długi, przynajmniej tak mi się wydawało, gdy
dotarłem do wieżowca dumnie piętrzącego się ku granatowemu
niebu, które powoli zmieniało swoje ubarwienie na jaśniejsze.
Gwiazdy znikały, a miasto powoli budziło się ze snu, tego
bezpiecznego, który nikomu nie zagrażał. Seul o tej porze był
wyjątkowy, zwłaszcza, gdy na chodnikach nie wpadałeś co chwilę
na spieszących się ludzi. Tak wczesnym rankiem było ich tylko
garstka, która nie rzucała się w oczy, która w tamtym momencie
nie obchodziła mnie wcale.
Budynek nie był tak wysoki jak ten w moim śnie. Był sporo niższy,
ale z całą pewnością upadek z niego byłby śmiertelny, dlatego
zamarłem, gdy dostrzegłem niewyraźny zarys szczupłej sylwetki
znajdującej się na samej górze. Doskonale wiedziałem, że to był
Sehun, inaczej nie zatrzymałbym się właśnie przy tym budynku.
Obszedłem go szybko dookoła, szukając jakiegokolwiek wyjścia na
górę. Znalazłem tylko drabinki mocno przytwierdzone do ceglanych
ścian, które jednak wydawały mi się niestabilne. Odsunąłem te
myśli na bok, wiedząc, że osoba, która jest dla mnie tak
cholernie ważna, jest krok od przepaści.
Ze wspięciem na sam szczyt uporałem się szybko, bo wiedziałem, że
nie mogę stracić ani minuty, która mogła być tą najważniejszą,
ważącą na życiu Sehuna. Czułem, że coś złego stanie się,
jeżeli nic nie zrobię. Być może była to magia bransoletki, którą
nadal miałem na swoim nadgarstku, a może tylko przeczucie, które
czasem bywało złudne.
Z bliska wszystko wyglądało jeszcze bardziej strasznie.
- Sehun? SEHUN! CO ROBISZ? - krzyknąłem, ruszając z miejsca.
Nie obrócił się, zupełnie jakby był głuchy na moje słowa.
Wraz z moim ciałem przylegającym do jego pleców, wreszcie poczułem
wielką ulgę, która była niesamowicie mocno wyczuwalna w tamtej
chwili. Po prostu cieszyłem się z tego, że zdążyłem, że
powstrzymałem go przed kolejnym krokiem. Już raz straciliśmy
siebie. Bałem się przechodzić przez to po raz kolejny.
- Lu? - Usłyszałem jego zdziwiony głos, mimo to nie oderwałem się
od niego.
- Dlaczego chciałeś skoczyć? - zapytałem cicho przyciskając nos
do jego szyi. Tamta chwila była wyjątkowa, nie chciałem jej
przerywać, nie wtedy, gdy tak mocno trzymałem się Sehuna.
- Nie chciałem już śnić – wyjaśnił mi, starając się
wyswobodzić z mojego uścisku, ale tylko po to, by obrócić się
przodem do mnie i po raz kolejny we mnie wtulić. Ta pozycja była
zdecydowanie wygodniejsza. - Nudno było bez ciebie. Poza tym pewnie
gdybym spadł, nabiłbym sobie tylko kilka siniaków. Przynajmniej
obudziłbym się.
Podniosłem głowę i niepewnie spojrzałem na jego zmęczoną twarz.
- Ale ty nie śnisz, Hunnie – szepnąłem, kładąc dłoń na jego
policzku, który w tamtej chwili wydawał się tak bardzo blady i
delikatny. Na zdjęciach, dzięki którym chciał, by wróciła mi
pamięć, wyglądał inaczej niż teraz. Jakbym miał przed sobą
całkiem inną osobę.
- Przecież... Luhan, o czym ty mówisz?
- Gdybym nie przybył tu w porę, prawdopodobnie byłbyś nieświadomym
samobójcą – wyjaśniłem najprościej jak potrafiłem, cofając
dłoń, którą po chwili schowałem w kieszeni bluzy. To samo
zrobiłem z drugą, gdy już oderwałem się od jego ciała. Niby
chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale czułem, że w tej
sytuacji to jest nieodpowiednie.
- Nie chciałem umierać.
- Wiem o tym – powiedziałem z przekonaniem, uśmiechając się
delikatnie. - Mówiłeś mi o tym w naszym śnie – dodałem,
cofając się o krok od Sehuna. - Pamiętam nasze wszystkie rozmowy.
Przez chwilę panowała pomiędzy nami cisza, która wcale nie była
przyjemna. Nie chciałem jej, bo wydawała się wyjątkowo męcząca
i niezręczna. Może i nie krępowałem się w towarzystwie Sehuna,
tylko ta sytuacja była zupełnie inna niż zawsze, bo teraz
widziałem Sehuna, przede mną, naprawdę. Sny w tym momencie odeszły
w zapomnienie, bo liczyła się prawdziwa rzeczywistość, nie ta
wyimaginowana.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - zapytał, spoglądając na
mnie oczekująco.
Nie byłem pewien, czy chcę mu mówić o bransoletce, ale to
wszystko dotyczyło nas obu i Sehun tak samo jak ja miał prawo
wiedzieć.
- Jakkolwiek śmiesznie to nie brzmi, poczułem twoje wołanie –
oznajmiłem, unosząc dłoń do góry, by wskazać na czerwony
sznureczek. Wbił w niego wzrok i zagryzł wargę. - Najwidoczniej
działa też w realnym życiu. - Uśmiechnąłem się po raz kolejny,
starając się jakoś odpędzić tę niezręczną sytuację.
- To dziwne – mruknął, stawiając krok do przodu, tak, że znów
dzieliło nas tylko kilka centymetrów. - Myślałem, że są
użyteczne tylko w snach. - Ujął w dłoń moją rękę i dotknął
sznureczka na niej zawiązanego.
- Ja wcześniej też, ale najwyraźniej myliliśmy się obaj –
powiedziałem, cofając rękę ponownie do siebie. - Mogę mieć do
ciebie prośbę? - W odpowiedzi Sehun kiwnął potakująco głową. -
Jeżeli będziesz chciał się obudzić, nie rób tego w taki sposób,
bo nieświadomie możesz już nigdy nie otworzyć oczu.
- Jasne – odpowiedział krótko.
- W takim razie jestem teraz spokojny – skwitowałem i spojrzałem
w stronę zejścia z dachu. - Muszę iść – poinformowałem go
niechętnie. Chciałem zostać i móc pobyć z nim dłużej, ale
zwyczajnie nie mogłem. Za kilka godzin czekała mnie praca, a
wiedziałem, że jeżeli wdam się z chłopakiem w dłuższą
rozmowę, pewnym będzie, że się zagadamy, co będzie skutkowało
spóźnieniem.
- Odprowadzę cię – zaoferował pogodnie, po czym uśmiechnął
się do mnie ciepło. Chyba właśnie na taką propozycję czekałem.
- Jeśli to nie jest dla ciebie problem – odezwałem się nieśmiało
i nie czekając już na jego odpowiedź, ruszyłem w stronę
drabinek. Jak się później okazało – zejście było dwa razy
trudniejsze niż wyjście po tych cholernych szczebelkach i z każdym
ruchem miałem wrażenie, że lecę w dół. Na duchu podtrzymywała
mnie jednak świadomość, że zbliżam się do ziemi. Już niewiele
brakowało, tylko kilka stopni.
Odetchnąłem z ulgą, gdy moje stopy znalazły się na pewnym,
stałym gruncie, a mnie nie groził już upadek z pewnej wysokości.
Poczekałem, aż Sehun powtórzy moje ruchy, by po momencie stanął
tuż obok mnie.
Nie wiem, czy robił to świadomie, czy też nie, ale moje serce
zabiło mocniej, gdy złapał mnie za rękę i pociągnął w którąś
ze stron, kierując się do mojego domu. W tamtej chwili
przypomniałem sobie, jak to jest cały czas czuć jego jego
obecność, ten prawdziwy dotyk, którego ewidentnie mi brakowało.
Wcześniej nie mogłem tak o tym myśleć, gdy Sehun był daleko ode
mnie. Ale teraz wiedziałem – nie chciałem znów od niego się
oddalać. Potrzebowałem jego bliskości, nawet jeśli nie pamiętałem
cząstki życia spędzonego u jego boku.
- Dziękuję, Lu – powiedział, gdy szliśmy powoli pustym
chodnikiem. Nie miałem pojęcia o co mu chodziło, więc zdziwiłem
się jego słowami.
- Za co? - zapytałem bez zrozumienia, spoglądając na niego kątem
oka.
- Uratowałeś mi życie, to jest jednak coś, za co jestem ci
wdzięczny – wyjaśnił, zaciskając palce na mojej dłoni. - To
wiele dla mnie znaczy.
- Zrobiłem to, bo nie darowałbym sobie, gdybyś umarł –
sprostowałem, wzdychając cicho. - Poza tym nie masz za co dziękować
– dodałem, nieco bardziej ośmielony i spojrzałem na drogę przed
nami.
Zaczynało się rozjaśniać, a samochody na drodze coraz bardziej
zaczynały hałasować. Dostrzegłem też coraz więcej ludzi
wychodzących ze swoich domów, ale nadal czułem się, jakbym był
tam tylko ja i Sehun, jakby nadal trwał sen. Jednak to była
rzeczywistość, która w tamtej chwili naprawdę mi się podobała i
nie przeszkadzała. Czułem że powoli wszystko wraca do normy. Długo
na to czekałem.
- Nadal pracujesz w tej knajpce? - padło pytanie z jego strony, gdy
mijaliśmy miejsce mojej pracy. - Pamiętam, jak dwa lata temu
przychodziłem do ciebie, a ty zawsze się denerwowałeś, że przeze
mnie nie możesz się skupić – zaśmiał się, a ja widząc jego
pełną radości twarz, uśmiechnąłem się lekko.
- Szkoda, że tych wspomnień nie jestem w stanie pamiętać –
mruknąłem rozżalony, spuszczając wzrok na moje buty. - Ale tak,
nadal tam pracuję i nie zamierzam z tego rezygnować. Lubię to i
mimo że nie dzieje się nic szczególnie ciekawego, jestem
zadowolony – stwierdziłem po chwili. - Tylko że teraz jest
cholernie nudno. Wcześniej przynajmniej miałem do towarzystwa
Baekhyuna, mojego przyjaciela – powiedziałem, przypominając sobie
jego zwolnienie, z którego wcale nie był zadowolony. - Ale go
wylali, właściwie przez jego lenistwo. Szkoda, bo teraz czuję, że
jestem tam zupełnie sam, mimo że na mojej zmianie pracuje jeszcze
kilka osób. Z nimi po prostu nie umiem rozmawiać tak jak z Byunem,
czy chociażby z tobą. Są dla mnie zupełnie obcy.
Sehun zmarszczył nieco czoło i pokiwał ze zrozumieniem głową, na
chwilę wznawiając ciszę, która tym razem nie była tak uciążliwa,
jak poprzednia. Miałem przynajmniej okazję do tego, żeby pomyśleć,
nacieszyć się jego obecnością. Zastanawiałem się, jakby to
było, gdybym widywał się codziennie z Sehunem, ale nie w snach.
Naprawdę, w świecie, w którym realnie żyłem, lub gdybym z nim
pracował. Miałbym go przez kilka godzin w pobliżu. Ale nie mogłem
tak o tym wszystkim myśleć, bo dochodziłem do wniosku, że robiłem
się samolubny.
- Dzięki za odprowadzenie – powiedziałem z uśmiechem, kiedy
stanęliśmy przed osiedlem, w którym mieściło się moje
mieszkanie.
- W porządku – odpowiedział, a ja pod wpływem impulsu podszedłem
do niego, po czym stanąłem na palcach i musnąłem lekko jego
policzek, który pod wpływem kontaktu z moimi wargami, zarumienił
się nieco.
- Do zobaczenia – pożegnałem się, znikając za drzwiami.
*
Baekhyun.
Warknąłem rozeźlony, wchodząc do biura, w którym miałem
urzędować. Było dosyć duże i nowoczesne, ale nie czułem się w
nim swobodnie. Cóż, nie zaklimatyzowałem się, ale najwyraźniej
potrzebowałem jeszcze trochę czasu – bo miałem wielką nadzieję,
że nie wylecę z tej pracy, jak z knajpy, którą swoją drogą
uwielbiałem. Nawet użeranie się z przemądrzałymi, tłustymi
klientami było całkiem ciekawe i zabawne. Przynajmniej każdego
dnia miałem dobry humor, no chyba że przychodził Chanyeol z tą
swoją wytapetowaną pizdą. I tutaj dostrzegałem ogromny plus nowej
pracy – nie musiałem patrzeć i usługiwać tej cycatej dziwce. Z
tej perspektywy czasu, jak sobie pomyślę, żałuję, że naplułem
jej do jedzenia tylko raz. Teraz gdybym miał okazję, zrobiłbym to
ponownie i podwójnie, żeby mieć większą satysfakcję. To nie
tak, że nie lubiłem Chanyeola. Na niego byłem tylko wkurwiony, to
tej tępej idiotki nienawidziłem i gdybym mógł, wydłubałbym jej
te wielkie, wymalowane oczy pałeczkami. Albo ołówkiem, gdyż to
właśnie go trzymałem w dłoniach razem ze stertą papierzysk i
torebką z moim posiłkiem, którego nie zdążyłem zjeść na
przerwie obiadowej. Minęła mi zaskakująco szybko, nim się
zorientowałem musiałem ponownie wrócić do biura.
Oczywiście myślałem, że kiedy już się zjawię na stanowisku
swojej pracy, ujrzę tę parszywą gębę Jongina, który już tak
bardzo mnie irytował, jak to mogło być tylko możliwe. Wcale go
nie nie lubiłem, bo ma fajną dupę, oczy, włosy też ma niezłe i
ten zajebisty głos, który doprowadza mnie do dreszczy. Nie to, że
myślę o nim cały czas, wcale nie. Po prostu Pan Jestem Bogaty Więc
Wszystko Mi Kurwa Wolno Jongin należał do typu osób, które
niesamowicie mnie denerwowały. Miałem wrażenie, że ma mnie w
dupie tylko dlatego, że jestem na niższym szczeblu społecznym niż
on, ale ja przynajmniej się starałem, a ten pacan myślał, że
cały świat schyli się do jego stóp, bo jest najważniejszy. Ale
kto bogatemu zabroni...
Szczerze? Nie wyobrażałem sobie dalszej współpracy z tym
człowiekiem. Niby dopiero zaczynałem, a ten już tak potwornie mnie
wkurwiał. Podczas pierwszej naszej rozmowy chciałem go udusić. Jak
ja niby, kurwa, mam zrobić cały ten projekt sam? Zupełnie sam jak
palec, bez czyjejkolwiek pomocy? Zdany tylko na siebie? Nie bardzo mi
się to uśmiechało, ale w sumie lepsze to niż nic. Kasa,
pieniądze, forsa... To było moim priorytetem. Potrzebowałem jej,
jak Jongin porządnego kopa w ten swój jędrny tyłek. I starałem
się tylko o niej cały czas myśleć. To znaczy o forsie, nie tyłku
Jongina, który w sumie również zajmował jakąś część moich
myśli.
Rzuciłem wszystkie przedmioty na biurko i zasiadłem na mięciutkim,
obrotowym krześle. Po kilku godzinach pracy nawet nie ma się ochoty
z niego schodzić. Przetestowałem. Skórzaną, niewielką kanapę w
kącie pomieszczenia też. Jak przyzwyczaję się do nowego miejsca,
prawdopodobnie nieźle się tu zadomowię. Ale trzeba mi jeszcze
troszkę czasu. Kilka dni, ewentualnie tygodni. Jeżeli mój szef
będzie tak łaskawy i mnie nie wywali.
Złapałem się rękami o brzeg biurka i przesunąłem się razem z
krzesłem bliżej. Włączyłem niewielkie radyjko stojące obok na
jakiejś stacji, gdzie akurat puszczany był maraton z Orange
Caramel i After School. Później, jak co piątek
prawdopodobnie będą szły piosenki Girls' Generation, a wtedy
już całkowicie będę w niebie. Idealne warunki do pracy. W dodatku
rozciągający się widok zza okna na Seul i kubeczek z sałatką
dietetyczną prosto z niezawodnego Subway. Brakowało mi tylko
kubka jakiegoś koktajlu, ale byłem w pracy, a nie na wakacjach. Na
takie wygody pozwalać sobie nie mogłem.
Odgarnąłem stertę papierzysk kłębiących się na MOIM biurku w
MOIM własnym biurze, będąc całkowicie gotowym do pracy. Tak,
owszem, przywłaszczyłem sobie to pieprzone biuro, gdyż doszedłem
do wniosku, że z Jonginem nie będę musiał się dzielić.
Pomyślałem nawet, że będę mógł wywalić drugie krzesło, ale
później doszedłem do wniosku, że nie, bo jednak się przyda jako
podpórka na moje nogi, kiedy będę chciał rozsiąść się
wygodniej, a w jednej pozycji długo nie wytrzymam. Ja potrzebowałem
zmian. I tak oto właśnie pełen zapału i chęci do pracy, która
nie wiadomo skąd się u mnie wzięła, postanowiłem wreszcie zabrać
się za ten projekt. Minęła mi jednak szybko, kiedy nie znalazłem
tej zapisanej kartki ze szkicem projektu na blacie, co mnie zdziwiło.
W biurze byłem przed południem i zostawiłem na biurku kilka
kartek, gdzie miałem wszystko wstępnie nakreślone i byłem pewny,
że nie położyłem go nigdzie indziej. Nagle sparaliżował mnie
strach. A co jeżeli zgubiłem te głupie kartki i przechwyciła je
konkurencja? I wykorzystają moje logo do własnych, niecnych celów
i zarobią miliony, a ja będę miał kłopoty i mimo że będę
upierał się, że projekt jest objęty MOIMI prawami autorskimi,
nikt mi nie uwierzy? Będą uważać mnie za jakiegoś psychopatę,
szef mnie zwolni, stracę swój obiekt do skrytego fantazjowania i
pozostanę bez kasy? Wtedy nie będę mógł jeść, pić, stanę się
jakimś bezdomnym... Albo zacznę zarabiać na ulicy. Tyłek podobno
mam niezły, a w łóżku jestem jak kot. Będę dziwką lepszą od
Yuri. Może zostaniemy przyjaciółmi po fachu. Nie... okropna wizja,
muszę wyrzucić ją w tej chwili z głowy, bo oszaleję, zajdę na zawał albo zwymiotuję.
Zsunąłem się z krzesła i spojrzałem pod biurko, gdzie miałem
nadzieję, że znajdę projekt. Pod spodem nie zobaczyłem jednak nic
szczególnie ciekawego, prócz czyściuteńkiej, białej podłogi.
Zajrzałem też do szuflad. Nic, zero śladu po kartkach, nad którymi
męczyłem się pół nocy! Poświęciłem trzy złamane ołówki,
jedną całą startą gumkę i masę nerwów. Teraz stracę ich
jeszcze więcej, jeśli nie znajdę projektu.
Zrezygnowany bezskutecznymi poszukiwaniami, zasiadłem na biurku i
odszukałem w kieszeni spodni telefon. Tak, chciałem zadzwonić do
Luhana i wyżalić się mu, bo od tego byli przyjaciele, a ja już
miałem dość. Nie wytrzymywałem psychicznie. Ta praca mnie
wykończy.
Słysząc pierwszy sygnał, zmrużyłem oczy, czekając, aż
odbierze. Później drugi, trzeci, a ja zaczynałem się coraz
bardziej niecierpliwić i irytować zarazem.
- No Luhan, do jasnej cholery, odbierz ten pieprzony telefon, bo
inaczej tu ocipieję – warknąłem w momencie, kiedy usłyszałem
jego wesolutki, dźwięczny głos po drugiej stronie słuchawki.
Automatycznie uśmiechnąłem się. - O, cześć, Lu.
- Baek? - zapytał po chwili. - Czy ty nie powinieneś pracować w
tym momencie?
- Teoretycznie powinienem, ale nie mam nad czym – powiedziałem
prosto, zeskakując z biurka. Nie poddałem się, chciałem dalej
szukać tych kartek. - Chyba zgubiłem projekty. To znaczy, ja jestem
pewien, że kładłem je na biurku, bo brałem je ze sobą do pracy,
ale tak jakby zniknęły.
- Może twój współpracownik gdzieś je przełożył?
- Nie nazywaj go tak – mruknąłem zły, marszcząc nos. - Już nim
nie jest.
- Przecież miałeś z nim pracować.
- Ale go wywiało, chyba nawet dzisiaj nie raczył przyjść do
biura, więc oficjalnie teraz Kim Jongin jest pracującym
bezrobotnym, a to biuro jest tylko i wyłącznie MOJE i mojego szefa,
ale to już inna sprawa - poinformowałem go, uśmiechając się do
siebie głupio.
- Dobrze, więc może ten pracujący bezrobotny ci przełożył te
papiery? - poprawił się, a ja uznałem, że teraz zabrzmiało to o
wiele lepiej.
- No przecież ci mówiłem, że jego tu nawet chyba nie było.
Pewnie jest zajęty wyrywaniem jakiś zdziczałych, dziwkowatych lasek, które lecą
na wygląd – prychnąłem, co więcej – wcale nie mówiłem o
sobie. Dla mnie liczyło się również wnętrze... A Jongin był
pusty.
- To krasnoludki chciały ci zrobić na złość i ci gdzieś
schowały – zażartował. Cóż, Luhan nigdy nie był w tym
najlepszy. To tak jak dziewica, która potrafi się pieprzyć. Czy
coś. - Albo szef je zabrał?
- Wątpię. Powiedział, że nie chce się wtrącać w moją pracę.
Jemu zależy jedynie na końcowych efektach – sprostowałem, stając
na środku pomieszczenia.
- To zrób to od nowa, póki pamiętasz co na nich było.
- Ty chyba sobie żartujesz. Wiesz ile było z tym pieprzenia? -
zapytałem retorycznie, tupiąc w złości nogą. - Poza tym mam dość.
Te wszystkie materiały muszę zbierać sam, bo ten rozpieszczony
bachor nawet palcem nie kiwnie. Teraz się pewnie pieprzy po kątach
z jakimiś szesnastkami, a mnie zostawił z masą roboty!
- Ale, Baek! Spójrz na pozytywy. Nie umrzesz z głodu.
- No, ale krew mnie zaleje, jak tak dalej pójdzie – skwitowałem,
obrzucając cały pokój wzrokiem po raz ostatni. Moje oczy wreszcie
zatrzymały się przy koszu leżącym przy biurku, z którego
wystawała znajoma mi kartka.
- Lepsze to niż głodówka.
Nie słuchałem już go. Podszedłem do kosza i sięgnąłem po plik
kartek.
Zabiję tego skurwysyna.
- Trzymaj mnie, bo go rozszarpię.
- Kogo? - Luhan zapytał, a ja rzuciłem szkicem o biurko. Chyba
nawet wpadł do mojej super smacznej dietetycznej sałatki, ale już
nie zwracałem na to uwagi. - Baek? Żyjesz tam? Nikogo nie zabiłeś?
Dzwonić po pogotowie, straż albo policję?
- Po karetkę, bo zaraz ten przemądrzały laluś pożegna się nie
tylko z życiem, ale i godnością.
*
Przepraszam, że tak późno. Za dużo mam teraz ff do pisania, a za mało czasu.
Pupka była najlepsza sorry! XD
OdpowiedzUsuńTeraz wracając. Ostatniego nie skomentowałam bo ze mnie leń >.< Ale pamiętam to takie uczucie że wszystko mi się ściskało w brzuchu gdy Sehun stał na tym wieżowcu aż myślałam że chyba umrę na serio. Jezu dziękuje za Luhana aniołek mój kochany! Kurcze oni tak ze sobą już tak swobodnie niech się zaczną mejkaoutować na środku ulicy i później seks! * sfrustrowana Gomili* Dobra dobra cofnij nie musza się tak śpieszyć....Beakhyun i Jongin...Boże KaiBaek ja już chce jakieś interakcje prooooszęęę! A nie...głupi Jongin jest głupi i...głupi >.< Jeśli to on wyrzucił ten projekt do kosza to ja z chęcią Baekowi pomogę w tym co on tam planuje czemu nie, skurwiel jeden >.< No myślałam że nie doczekam się tego rozdziału ale doczekałam nawet jak zwykle odczekałam by nie czytać jak fangirlująca nad klata Eunhyuka i ustami Chena fanka xD I sią opłacało! Bo było jak zwykle cudownie ja wielbię tego ff normalnie...płacze nad nim...Kocham was ♥ ;___; * Gomi zbiera sie na okazywanie uczuć* Eh...ono mi się nigdy nie znudzi i mi sie śni po nocach...przysięgam no! Czekam na kolejny i hwaiting kochane! ♥
G.G
chyba jestem jedyną czytelniczką, którą interesuje bardziej wątek poboczny, niż główny... XD ale to nie moja wina, że HunHanów nie trawię, a KaiBaeki jak najbardziej >< jednak to opowiadanie jest świetne, naprawdę :) nie wiem co napisać dalej, zazwyczaj moje komentarze są długie, bo zawierają się w nich jakieś poprawki do tekstu, ale tym razem nie mam absolutnie nic do napisania, prócz samych pochwał ;3 piękne, wspaniałe, cudowne <3 czekam koniecznie na dalszą część i życzę weny!
OdpowiedzUsuńA nie bo mnie też bardziej wątek poboczny interesuje xD W każdymr azie. Opowiadanie napisałaś genialne. Rozdział wyszedł ci fantastycznie. Własnie tego oczekiwałem i tego po akcji chciałem! Jak usłyszałem, że będzie tu jakaś magia itp...chciałem odpuścić. Ale teraz wiem, że dobrze zrobiłem że nie odpuściłem. Jest super tylko...postaraj się częściej wstawiać rozdziały...szczególnie teraz! Bo mnie wątkiem pobocznym tu zainteresowałaś i jak się nie dowiem co dalej to oszaleje! xD
OdpowiedzUsuńZero_
Pod koniec ostaniego rozdziału miałam dziwne przeczucie, że to nie jest sen... I że Sehun właśnie stoi na skraju dachu i chce popełnić (nieświadomie) samobójstwo O.o I nie pomyliłam się. Jak dobrze, że Luhan zdążył na czas... On też miał przeczucie xD Znaczy to chyba tą bransoletka go wezwała, nie? Ale w każdym razie to dobrze, bo gdyby coś się Hunniemu stało, to naprawdę byłoby kiepsko. Zobaczyli się w końcu!*^* Tak długo na to czekałam^^ I w zasadzie mniej więcej tak to sobie wyobrażałam. Było słodko i delikatnie^^ Ich rozmowa była naprawdę taka...prawdziwa. Aż miło się czytało. Potem Sehun odprowadził Lulu i to było rownie urocze*^* Co mnie zazwyczaj nie ruszają takie sceny, to jak czytam wasze opowiadanie, to aż czekam na takie akcje xD A potem był mistrz tego rozdziału, czyli Baek xD On jest moim mentorem*^* Co zazwyczaj w opowiadaniach jest nimi Sehun albo Tao, to tutaj wyjątkowo Baekkie xD Przemyślenia na temat Kaia są przeboskie!<3 XD No i o Yuri też xD Nie wiem czemu, ale dziwnie się czuję, bo to mój nick O.o Ale whatever xD Mam pytanie - czy Chanyeol pojawi się bezpośrednio w tym opowiadaniu? I wracając - zastanawiam się, czemu Jongin wywalił projekty Baeka O.o A to skurwiel xD Ale to dobrze, bo wyczuwam fajną relację między tą dwójką^^ Rozmowa z Lulu też była dobra xD I to jak Baekkie się użala nad swoim własnym życiem^^ Jakbym słyszała samą siebie czasami>.< XD
OdpowiedzUsuńHm, na dzisiaj byłoby to tyle. Rozdział świetny, a tym, że nie dodajesz często się nie przejmuj, bo na pewno każdy zrozumie:)
Weny dla was obu~
Pozdrawiam, Yuri^^
witam, jestem nową czytelniczką :D
OdpowiedzUsuńczytam od paru dni twoje opowiadanie, gdyż szkoła mi utrudnia przeczytanie go za jednym zamachem D:
powiem tyle: JEST SUPER. bosze dawno czegoś TAK DOBREGO nie czytałam :D super każdy ma charakter, najbardziej o dziwo lubię Bekona *a nie Kaia XD* bo po prostu lubię, jak robią go takim bezpośrednio mówiącym :D
jak była scena katastrofy samolotu to łezki pociekły, bo sama boję się latania i za bardzo się wczułam TT
podoba mi się, jak Sehun robi sobie jaja z Kaia, jak było, że leżeli razem w łóżku albo jak wrzeszczy za nim KOCHANIE - bomba :D oby tak dalej XD
widzę, że powoli HunHany zbliżają się na nowo do siebie :3 bardzo dobrze ♥ ale przeraziłam się tym, jak Sehun chciał żucić się z dachu D: podejrzewałam coś, że to nie sen a potem jak była akcja na Kaia to takie 'o nie Sehun ześwirował...' a potem ten dach i takie NIE D: ale Luhan go ocalił ♥
kibicuję z całych sił Kaiowi i Bekonowi! ♥ śmieszne dla mnie było to, jak Bekon wypowiedział życzenie a ja odr azu miałam w głowie obraz Kaia XD
i scena, gdzie był pijany Bekon - geniusz :D i to zdziwienie Kaia, gdy obcował z 'gejem, który nie zataja swojej orientacji' XD oraz myśli, że 'ew jestem biseksualny... zaraz oczym ja myślę' mnie zabiło hahaha
ogólnie opko SUPER :D jak mówiłam, Bekon to mój ulubiony bohater tutaj i cieszę się, że w tym rozdziale był jego punkt widzenia ^_^
jestem ciekawa jak dalej potoczy się historia :D
życzę weny i liczę na szybką aktualkę ^_^ ♥
Yay! Jak zwykle świetny rodział, Baek kpoper wygrał życie XD a Kai i jego 'pieprzenie się z szesnastkami'...tak, płaczę XDD strasznie jestem ciekawa, jak to będzie z tym Hunhanem i Kaibaekiem, bo zarówno historia, jak i bohaterowie są nietuzinkowi i bardzo interesujący. Cóż, pozostaje mi tylko w niecierpliwości czekać na dalsze części ^^ weny wam życzę :3
OdpowiedzUsuńJak zawsze wspaniały rozdział ^^ Uwielbiam tą historię! Proszę pisz, pisz kolejny rozdzialik ;) Życzę weny! ^^
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetne! Kurcze, uwielbiam to opowiadanie xD Szczególnie wątki KaiBaek, genialne ♥ jestem ciekawa ile czasu wytrzyma Baek zanim zrobi coś Jonginowi xD Życzę weny na dalsze notki ^^
OdpowiedzUsuńYay, komentuje dopiero teraz, bo lektura, szkoła i wszystko inne to istny pierdolnik, który nie pozwalał mi nic zrobić. Zacznę ci komentować od dupy strony, ok ? u.u wiesz, że mnie też interesuje bardziej wątek poboczny, co jest dziwne bo przy pierwszym do trzeciego rozdziału cm nie znalam Exo i ogólnie kpopu, to hunhan wydawał mi się jako pairing całkiem uroczy, ale tylko w cm, potem mnie zaczął irytować, a wizja, że kaibaek będą pobocznym wątkiem to mnie juz w ogóle wkurwiala bo byłam team Kai i Sehun haha lol, jakas głupia byłam x.x
OdpowiedzUsuńTak więc skomentuje ci dziś bardzo krótko, za co przepraszam, ale nie jestem dobra w pisaniu długich i treściwych komentarzy, w których nie ma nawet jednej groźby, so ya know.
Baekkie ma swoje biuro, wygodę, OBIEKT DO SKRYTEGO FANTAZJOWANIA AKA PAN KTÓRY MYŚLI ŻE WSZYSTKO MU KURWA WOLNO KIM JONGINA no i w chuj roboty, bo tamten leniwiec nawet dupy nie ruszy, żeby mu pomóc ( btw dobrze, że Baekhyun zwrócił uwagę na jego tyłek, bo cóż ma lepszy tyłek od chanyeola, ale ja tylko mówię, dobrze, że się Baekkie orientuje co i jak xd). No bo cały projekt ma robić sam. Wielki projekt. Serio? Mógłby chociaż coś pomoc, a nie zachowywać się jak ostatni z kurwy syn,nie no dobra, skurwysyn. Współczuję mu, bo tyle stresu, ale żeby myśleć o puszczaniu się i zostanie przyjaciółmi po fachu z Yuri...what the fuck haha Boże xd Luhan nie umie pocieszać, jakieś kurwa krasnoludki, a tamten Cipiał tam w samotności. i okeej znalazł wszystko w koszu, jakieś naciapkane jakimś szitem, to się nie dziwie , ze go kurwica za chuja złapała. Chryste, jak ja przeklinam xd niedługo będzie co drugie słowo "kurwa" xdddd
No to teraz króciutko o hunhanie, bo o nich skupiam mniejszą uwagę. Dobrze, że lu uratował mu życie i w końcu zorientował się, że nie warto się oddalać, bo tak potrzebuje jego bliskości, awh <3
Dobra, teraz pamelka i sa i snh i będziesz wolna, haha ^.^
Julka.
Sytuacja się rozwija i naprawdę cieszę się z tego, że Luhan w pewien sposób, coraz mocniej pragnie towarzystwa Sehuna. Zapomniana osobowość daje o sobie znać, bo brakuje jej tlenu ♥ Serce mi zamarło, gdy zrozumiałam, że Sehun nie śni i że jak skoczy to już po nim. Moje biedne sepleniące Hunaństwo </3 Tak strasznie chciałabym wiedzieć jak to się zakończy, a drugiej by ta historia ciągnęła się w nieskończoność. Wątki Baekhyun - Kai bawią mnie do łez. W ogóle charakter Bacusia, to taka wisienka na czubku bitej śmietany w tym opowiadaniu ♥ Uwielbiam ja jest nieprzewidywalny, ma poczucie humoru i gadkę po alkoholu. Na początku podchodziłam do tego z dużą niepewnością, shipper ChanBaeka.... no po prostu nie widziałam go w innym paringu. Potem jakoś pokochałam BaeKyunga, a teraz jeszcze Kai. Poszerzam horyzonty i tak jak czekałam na HunHanowe wątki, tak czekam na BaeKai ♥ Sam Kai wydaje mi się prosty a zarazem skomplikowany, skryty a równie dobrze można czytać z niego jak z otwartej książki. Mieszanka wedlowska z nutą dynamitu. Irytuje mnie jego zachowanie względem Baeka w pracy, ale rozumiem, że spowodowane jest to niechęcią związaną z ojcem i przymuszeniem. Uwielbiam jego rozterki i wspominki upitego Bacona. Uwielbiam jego relacje z Sehunem. Kai'a nie da się tutaj nie lubić. Jongin pracujący bezrobotny ♥ Brzmi poważnie ^^ chociaż na miejscu Baekhyuna zadźgałabym go widelcem *~* Sam książę eye linera i jego błyskotliwość w wymyślaniu przydomków xD Bajka.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażasz sobie jak bardzo irytował mnie swym zachowaniem Luhan na początku (po wypadku). Wiem, że był zagubiony i nic nie pamiętał, ale mojego Sehunałkę (biasowanie pana TheHuna to błąd mojego życia ♥) tak ranić. Dlatego wątek ze snem niesamowicie przypadł mi do gustu. Fakt iż przybiegł mu na ratunek, niczym prawdziwy bohater, wywołał wielkie AWWWWWWWWWWWW do ekranu. Seriously. To było dziwne. taka radość. Nie jestem wielką shipperką HunHana, na pewno nie taką jak SeKai'a i LuTao ale lubię jak są szczęśliwi, niżeli umierają, albo cierpią.
Sehun, mój cudowny sepleniący Sehun. Mój głupi, nieostrożny Sehun. Gorzej niż dziecko, jakby nie mógł przykładowo, pierdolnąć się patelnią. Nie, to musi być skok z wieżowca, wysokiego i ze skutkiem śmiertelnym. Numer z patelnią taki nie w modzie. Kiepska próba pobudki, ale to Sehun. Jego z reguły niełatwo zrozumieć.
Omo rozpisałam się trochę, w sumie o pierdołach, nie miej mi tego za złe. ^^'' Tak już czasami bywa, gdy chce za wiele powiedzieć na raz. Wyszło trochę chaotycznie i bez sensu. Uh.
Pozdrawiam i życzę dużo weny, oraz czekam na nowy rozdział. ♥
Hwaiting!
Sayu ♥
Nominowałam was do Versatile Blogger. Więcej u mnie;)
OdpowiedzUsuńczekam :C
OdpowiedzUsuńPostaram się napisać w święta! ;_;
Usuńsmutaśnie... jeszcze dwunastki nie ma /(;;;;-;;;;)\
OdpowiedzUsuńCzekam, czekam i.codziennie.sprawdzam czy nie dodalas ostatniego rozdzialu.. i ciagle widze ze nie :( prosze cie dodaj bo moja ciekawosc nie wytrzyma :D trzymam za ciebie kciuki i zapraszam do siebie www.2Min-fantasy.blogspot.com
OdpowiedzUsuń