First

23 kwi 2013

Kawiarenka była prawie całkowicie pusta. Poza mną, ładną i dość uroczą dziewczyną, wyglądającą na studentkę, jakąś starszą panią wypełniającą rozbudowaną krzyżówkę i personelem, nie było nikogo. Być może dlatego, że w tak ciepły dzień jak ten, wszyscy woleli spędzić swój wolny czas na zewnątrz, gdzieś na plaży, ewentualnie w parku, a nie tutaj. Jednak wcale nie przeszkadzało mi to. Lubiłem ciszę i spokój. Kiedy panował szum, gwar, czułem się nieswojo, nigdy wtedy nie mogłem się skupić właściwie na niczym. Siedziałem przy stoliku umiejscowionym przy samym oknie, czyli w moim ukochanym miejscu, w którym spędzałem czas od samego początku mojego pobytu w Korei. Coffee Heaven było bardzo przytulnym miejscem, w którym potrafiłem przebywać całe godziny, jeżeli tylko miałem możliwość. Poznałem to miejsce dzięki mojej dobrej koleżance, kilka lat temu, która również nieraz tam przychodziła.
Środek kawiarni był naprawdę przyjemny dla oka. Ściany kremowe z błękitnymi wykończeniami, a białe stoliki i krzesełka nadawały delikatności temu miejscu, sprawiały, że nie chciałem się stamtąd ruszać nawet na krok. Za oknem, koło którego siedziałem, widok również był ciekawy. Mimo, iż to seulskie ulice, to obok, na chodnikach stały wielkie i ciężkie donice z różnokolorowymi kwiatami. Dzięki nim Seul nabierał kolorów.
Uniosłem wzrok znad moich dłoni, trzymających niebieską filiżankę wypełnioną zimną już kawą i skierowałem go na duży zegar ozdobiony białymi, małymi chmurkami. Długie wskazówki leniwie przesuwały się po tarczy, wskazując godzinę piętnastą, a ja miałem wrażenie, że spędziłem wieczność, siedząc samotnie przy okrągłym stoliku. W tamtym momencie chyba najciekawszym zajęciem było uderzanie opuszkami palców o drewniany blat. Ten cichy huk rozchodził się po pomieszczeniu, dlatego w pewnym momencie starsza pani oderwała swój wzrok od prawie całkowicie wypełnionej krzyżówki i swoje wąskie oczka skierowała na moją osobę, posyłając mi najbardziej nieprzyjemne i chłodne spojrzenie, jakie tylko mogła. Uśmiechnąłem się do niej pogodnie, przepraszając za zakłócenie spokoju, przerywając swoje niezwykle wciągające zajęcie.
Wzdrygnąłem się lekko, czując wibracje telefonu w prawej kieszeni. Sięgnąłem do spodni, wyciągnąłem komórkę i uśmiechnąłem się szeroko, widząc kto napisał. Rozradowany rzuciłem na stolik kilka banknotów, płacąc już za drugą kawę, po czym chwyciłem w dłonie duży, wiklinowy koszyk wypełniony jedzeniem, wcześniej leżący na krześle obok i niemalże pędem wyszedłem z kawiarni, kierując się prosto w stronę parku. 
Pogoda była świetna. Kochałem słońce, a w połączeniu z delikatnymi podmuchami orzeźwiającego wiatru, było idealnie. Uśmiechnąłem się szeroko, wsuwając wolną rękę do kieszeni spodni. Szedłem szybkim i żywym krokiem, chcąc jak najszybciej znaleźć się w umówionym miejscu. Cieszyłem się samym faktem, że go zobaczę. Niby nie widzieliśmy się tylko dwa dni, ale z każdą godziną tęskniłem za nim jeszcze bardziej. Ten mały, podstępny kocur sprawił, że nie mogłem przestać o nim myśleć. Ale nie przeszkadzało mi to, w pewnym sensie cieszyłem się, że to właśnie on, a nie kto inny siedział w moim umyśle. Tak bardzo chciałem szybko znaleźć się w parku, że raz omal nie przewróciłem się przez jedną, rozwiązaną sznurówkę moich ukochanych, granatowych trampek. Nie przejąłem się nią zbytnio, dlatego też nie poświęciłem ani jednej, marnej minuty, żeby porządnie ją zawiązać, bo wiedziałem, że on czeka. 
Wreszcie, kiedy przystanąłem na chwilę, by odsapnąć, zobaczyłem Sehuna opartego o ścianę jakiegoś budynku, gdzieś na uboczu. Uśmiechał się łobuzersko, jak to zwykle miał w zwyczaju, wyglądając przy tym niezwykle perfekcyjnie. Jego ciemne, nieco rozczochrane włosy opadały lekko na czoło, a ciemne oczy skierowane były wprost na moją osobę. Sehun był wysoki, przewyższał mnie prawie o pół głowy, a ciała mógłby mu pozazdrościć niejeden chłopak. Uwielbiałem jego dobrze zbudowaną sylwetkę. Już przestałem marudzić, że wolny czas spędza w siłowni razem z przyjacielem, zamiast ze mną, widząc efekty; mój ideał. Dla mnie jego charakter również był perfekcyjny; nieco arogancki, momentami zbyt pewny siebie, odważny, dlatego nieraz nie bał się okazywać uczuć publicznie. Kochałem go za to. Za to, że nie musieliśmy się kryć przed wszystkimi ciekawskimi spojrzeniami innych osób. Na samym początku to ja bałem się trzymać go za rękę, wychodząc na spacer, czy pocałować w miejscu, gdzie było więcej ludzi, ale Sehun miał gdzieś opinie innych, więc i ja z czasem przestałem się nimi przejmować. Oczywiście chłopak miał też wady, ale ignorowałem je. Kochałem go pomimo tych niedoskonałości, których czasami nie zauważałem, byłem w nim ślepo zauroczony. 
Westchnąłem ciężko, a z jego twarzy zniknął uśmiech, kiedy zobaczył moją niezadowoloną minę. Podszedłem do niego i zatrzymałem się dosłownie kilka centymetrów przed jego sylwetką. Uniosłem rękę i wyrwałem mu papierosa, którego właśnie przykładał do ust.
- Miałeś nie palić – mruknąłem niezadowolony, gasząc papierosa, po czym wyrzuciłem go do kosza. - Wiesz jak ja tego nie lubię, niszczysz swoje zdrowie – dodałem, marszcząc nos.
Sehun wzruszył jedynie ramionami i pocałował mnie krótko w spragnione jego dotyku usta. - Proszę cię, nie zaczynaj już. Nic na to nie poradzę, mogę nie palić przy tobie.
Pokręciłem z niedowierzaniem głową, chwytając go za zimną dłoń.
- To, czy będziesz palił przy mnie, czy też nie, niewiele zmienia. To chodzi o ciebie, a nie o mnie, rozumiesz? - Zapytałem, choć wiedziałem, że Sehun znał odpowiedź. Nie czekając aż cokolwiek powie, ruszyłem przed siebie, ciągnąc chłopaka za rękę. - Jak było na uczelni?
- Jak zwykle. Cieszę się, że jeszcze tylko kilka dni i koniec. Należy mi się trochę odpoczynku – stwierdził, dorównując mi kroku.
- Zdecydowanie. Przynajmniej będziesz miał więcej czasu dla mnie – powiedziałem zadowolony. Być może byłem nieco egoistyczny, bo myślałem tylko o sobie, ale nie mogłem powstrzymać tych myśli. Cieszyłem się, że spędzę ze swoim chłopakiem więcej, niż godzinę w ciągu kilku dni. 
Sehun nie odpowiedział nic, jedynie uśmiechnął się lekko i wzmocnił uścisk na mojej dłoni. Lubiłem, kiedy był tak blisko mnie. Czułem się niesamowicie bezpieczny, wiedząc, że jest obok. Jednak mimo swojego dosyć specyficznego charakteru nieraz potrafił mnie rozśmieszyć, co uważałem za wielką zaletę. 
Z miejsca, w którym czekał na mnie Sehun, do parku był tylko niewielki kawałeczek drogi, toteż szybko doszliśmy do celu. Rozłożyliśmy niewielki, oliwkowy kocyk na miękkiej, suchej trawie i niemal od razu na nim spoczęliśmy. Obok położyłem kosz ze smakołykami, otwarłem go i wyciągnąłem jedno zielone, w kształcie głowy żabki, średnich rozmiarów pudełko, uśmiechając się przy tym szeroko. Wręczyłem je chłopakowi, na co ten zmarszczył delikatnie czoło.
- Otwórz – poprosiłem, wyciągając resztę jedzenia z koszyka, w postaci babeczek, paczki żelek, jakiś kanapek i soku pomarańczowego. Sehun niemal natychmiast wykonał moje polecenie.
- Bento? - Zapytał, śmiejąc się radośnie. - Słodkie te grubiutkie pandy, aż szkoda je jeść – marudził, oblizując pełne usta. - Są jeszcze bardziej urocze od tego Hello Kitty, którego dałeś mi do szkoły – stwierdził, mrużąc oczy. - Ale tego ci nie odpuszczę, Kai do tej pory mi to wypomina, twierdząc, że jestem uroczy. - Żachnął się, odkładając jedzenie na koc. 
- Ale najważniejsze jest to, że ci smakowało i zjadłeś całe. Nawet nie wiesz, jaką radość mi sprawiłeś – odpowiedziałem szczerze, zabierając jedną z czekoladowych babeczek, które potwornie uwielbiałem.
Rozejrzałem się po parku. Ludzi było naprawdę sporo, ale nie mogłem się dziwić, skoro był środek czerwca i dopisywała piękna pogoda już od kilku tygodni. Wybraliśmy naprawdę świetne miejsce z widokiem na niewielki staw, w którym pływały pojedyncze łabędzie. Tuż za nami grupka dzieci urządziła sobie zabawę w berka, śmiejąc się przy tym tak wesoło, że sam nie mogłem powstrzymać się od szerokiego uśmiechu, który szybko wyłapał Sehun.
- Lubię, kiedy się uśmiechasz – powiedział, kładąc swoją dłoń na mojej, a ja zarumieniłem się. Już nawet nie próbowałem spuszczać głowy w dół i chować jej, by Oh nie zobaczył obfitego rumieńca malującego się na moich policzkach. Zawsze zauważał, ale nigdy nie komentował. Uśmiechał się jedynie lekko tak, jak teraz.
- Onieśmielasz mnie – mruknąłem, a on pogładził kciukiem zewnętrzną stronę mojej dłoni.
- Cześć, Sehun. - Usłyszałem głęboki, dobrze znany mi głos, który tak potwornie mnie irytował. Naprawdę, czy on musiał zawsze pojawiać się wtedy, kiedy tak bardzo tego nie chciałem?
Kim Jongin, znany jako Kai, był najlepszym przyjacielem mojego chłopaka. Charakterem byli do siebie podobni, jednak brunet denerwował mnie samą swoją obecnością. Czasami miałem wrażenie, że uważał, iż jest panem świata i wszystko mu wolno. Nie dbał o nic poza swoją reputacją. Był cholernym flirciarzem, tak dobrym, że niemal każdy potrafił złapać się na jego sztuczki. Nie obchodziły go uczucia innych, ważny był on sam. To wszystko sprawiało, że nienawidziłem przebywać w jego obecności i szczerze powiedziawszy dziwiłem się, że Sehun z nim wytrzymywał. Fakt, niby znali się ponad dziesięć lat i byli nierozłączni, ale Jongin potrafił wykończyć bardzo szybko. Ja ledwo dawałem radę.
- Oo, ty też jesteś, Luluś. Jak leci? - Zapytał, a ja myślałem, że krew mnie zaleje. 
- Hmm, świetnie – odrzekłem, starając się nie wybuchnąć. - Dopóki się nie zjawiłeś – dokończyłem, gromiąc go wzrokiem. - I nie jedz babeczek.
Sehun zaśmiał się cicho, widząc moją złość. Doskonale wiedział, że nie przepadałem za Jonginem, a tym bardziej nienawidziłem, kiedy nazywał mnie „Lulusiem”. Tak wiele razy powtarzałem mu, że to potwornie mnie irytuje, ale chłopak najwyraźniej w świecie nic sobie z tego nie robił i dalej tak do mnie mówił, zupełnie, jakbym nie miał imienia. Sehun czasem też pieszczotliwie nazywał mnie 'Lulu', ale to byłem w stanie przełknąć. Zwłaszcza, że mówiła to osoba, którą kochałem.
- Nie, są zbyt dobre – stwierdził, uśmiechając się kpiąco.
- Nie byłeś na zajęciach – wtrącił Sehun, zupełnie ignorując to, o co wcześniej spierałem się z Kimem. Ten wzruszył jedynie ramionami i wziął kolejny gryz babeczki.
- Już nie opłaca się chodzić. Jeszcze tylko kilka dni i koniec tej męki, więc po co sobie jeszcze szkodzić. Mam wiele innych, ważniejszych spraw i zajęć niż siedzenie na uczelni – powiedział, wyciągając z kieszeni swojego Iphone.
- Takich jak zaliczanie każdej napotkanej ładniejszej laski w klubie? - zapytał retorycznie Sehun, kręcąc przy tym głową. Wygramolił się spod uścisku Jongina i przeniósł się w miejsce obok mnie.
- Jak ty mnie dobrze znasz – rzucił Kai, nawilżając usta językiem, a ja prychnąłem. - Umm, Sehun, co powiesz na imprezę dzisiaj? - zapytał, a ja czułem, że zbiera się we mnie coraz większa złość. - Krystal napisała, że organizuje wieczorem. To jak będzie? - Uniósł pytająco brew ku górze, a Sehun zamilkł na chwilę, zastanawiając się. - Jak chcesz, to ty Luluś też możesz wpaść.
- Odpuszczę – powiedziałem od razu.
- Jak tam chcesz, ale od razu mówię, że będziesz żałował – uprzedził mnie, jednak nie przejąłem się tym zbytnio. Byłem całkowitym przeciwieństwem Sehuna i Jongina. Oni uwielbiali się bawić, chodzić na każdą, nadarzającą się imprezę, kochali być w centrum uwagi, natomiast ja wolałem trzymać się z daleka od takich rzeczy. Sam miałem plan na spędzenie tego dzisiejszego wieczoru, mianowicie wielka micha z chipsami, ewentualnie kubeł lodów malinowych i porządny film, a tu miałem na myśli „Death Note”, który chciałem zobaczyć już dawno temu.
- Raczej w to wątpię.
- Zastanowię się – powiedział Sehun, a ja spojrzałem na niego z wyrzutem. Nie lubiłem, kiedy chodził na imprezy z Jonginem. Kai był nieobliczalny, dziwny i właściwie wszystko mogło przyjść do tej jego niemądrej główki. Chodziło o to, że ja zwyczajnie bałem się o swojego chłopaka. Na myśl o tym, że może mu się coś stać, robiłem się cały blady.
- Nie ma co się zastanawiać. Idziesz i tyle. A ty, Luluś, mógłbyś się przesunąć, nie mam jak siedzieć, za mały ten kocyk.
- Cóż, to tylko dlatego, iż nie wiedziałem, że na randce będą trzy osoby, a nie dwie – odparłem z przekąsem, wstając. Widziałem ten parszywy, złośliwy uśmiech na przystojnej twarzy Jongina. - Ja idę – zadeklarowałem, otrzepując spodnie. - Jak będziecie się zbierać, weź koszyk do domu, Sehun – poprosiłem, a chłopak skinął głową.
- Dlaczego idziesz? - zapytał, chyba nie bardzo świadom tego, że zwyczajnie Kai przeszkadzał mi samą swoją obecnością.
- Straciłem jakąś szczególną ochotę na dalsze siedzenie tutaj. Poza tym dzisiaj odwiedza mnie mama. Muszę trochę uprzątnąć w mieszkaniu. Pa – pożegnałem się, a Sehun wysłał mi powietrznego całuska. I tak byłem na niego wściekły.
*
Nakryłem się po nos ciepłym kocykiem tak, że tylko oczy i czubek głowy spod niego wystawały. Niby był czerwiec, ale wieczorem nieźle się ochładzało. Nie dość, ze temperatura spadła, to strasznie się rozpadało. Nienawidziłem takich wieczorów. Zdecydowanie wolałem te cieplejsze. Chyba aż za bardzo uwielbiałem obserwować zachody słońca, stojąc przy otwartym oknie mojej sypialni. 
Westchnąłem pod nosem, widząc napisy końcowe drugiej części filmu. Musiałem przyznać, że fabuła była wciągająca, niemal od razu spodobała mi się i wciągnęła tak, że tych kilka godzin zleciało mi niemal jak z bicza strzelił. Nim się obejrzałem była dwudziesta trzecia.
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się nieco, że ktoś chce odwiedzić mnie o tak później porze, ale machnąłem na to ręką i powolnym krokiem podreptałem do drzwi, by chwilę później je otworzyć, a w przejściu ujrzeć zmokniętego Sehuna. Wyglądał dość zabawie. Włosy roztrzepane były na wszystkie możliwe strony, a z ich końcówek spływały pojedyncze kropelki wody. Jego dolna warga lekko drżała, zapewne z zimna, jakie panowało na dworze. Zdziwił mnie swoim widokiem.
- Impreza się nie udała? - zakpiłem, mrużąc oczy.
- Nie poszedłem tam. Miałem taki zamiar, ale odpuściłem – powiedział na jednym wydechu, zbliżając się do mnie. - Przepraszam, Lulu. Wolę siedzieć tutaj z tobą, niż siedzieć na tej domówce z Jonginem. Wybaczysz mi? - zapytał.
- No nie wiem. Już obejrzałem film. Drugi raz, specjalnie dla ciebie włączać nie będę – zakomunikowałem, uśmiechając się lekko. - Jasne, że ci wybaczę – powiedziałem nieco ciszej, łapiąc za dłoń Sehuna. Wciągnąłem go do środka mieszkania, zatrzaskując za nim drzwi. 
- Cieszę się – mruknął, unosząc ręce do góry i wręczając mi koszyk, który wcześniej zostawiłem w parku. Nawet nie zauważyłem, ze ma go ze sobą. Chwyciłem go w dłonie i położyłem na podłodze, tuż obok schodów.
Nie mogłem, ale też nie miałem prawa gniewać się na niego dłużej. Fakt, Jongin był potwornie denerwującym człowiekiem, ale również był przyjacielem Sehuna. Nie mogłem zabronić się im widywać, a tym bardziej zakazywać wychodzić gdzieś razem. Do mojego chłopaka miałem pełne zaufanie, nie bałem się, że mnie zdradzi, czy okłamie - po prostu nie lubiłem się nim dzielić, choć czasem musiałem to przeboleć i po prostu odpuścić. Przez te moje dziwne zachowanie czułem się przy nim i Jonginie jak piąte koło u wozu. Nie pasowałem do nich charakterem, a wyglądem przede wszystkim. Kiedy pierwszy raz Kai zobaczył mnie, był święcie przekonany, że jestem sporo młodszy od niego, a co gorsza myślał, że jestem dziewczyną. Zdziwił się, kiedy Sehun uświadomił go, że jestem płci męskiej, a i że jestem starszy od nich o dwa lata. Mina Kima była bezcenna. 
- Jesteś cały przemoczony, chodź, musisz się wytrzeć, bo jeszcze się przeziębisz – powiedziałem, idąc w stronę szafki, gdzie trzymałem ręczniki. Wyjąłem największy i najprzyjemniejszy jaki tylko miałem i rzuciłem nim w Sehuna, a ten zręcznie go złapał. - Zostaniesz dzisiaj na noc, czy świat się zawali, jeżeli dziś tam nie wrócisz? - zapytałem z nadzieją, a brunet pokiwał twierdząco głową, podchodząc do mnie.
- Zostanę, jeżeli tylko chcesz – wyszeptał tuż przy mojej twarzy, następnie czule musnął moje usta, a ja na ten gest uśmiechnąłem się szczerze. Tak bardzo tego było mi trzeba. 
*

Jakby przez mgłę słyszałem piosenkę Girls Generation, którą niedawno ustawiłem na dzwonek. Sehun na początku śmiał się, lecz przestał, kiedy później przez cały dzień chodził i nucił pod nosem 'Oh'. Twierdził, że to moja wina, ale nie przejąłem się tym zbytnio, tym bardziej, że Sehun miał naprawdę świetny głos. 
Przejechałem otwartą dłonią po nagim torsie chłopaka, uśmiechając się półprzytomnie. Uwielbiałem, kiedy był przy mnie, kiedy zostawał na noc i sprawiał, że czułem się najważniejszy na całym świecie.
- Odbierzesz, czy mam wyrzucić ten telefon przez okno? - zapytał lekko zachrypniętym głosem, a ja leniwie otworzyłem oczy. Niechętnie wyciągnąłem dłoń w stronę szafki nocnej i szybkim ruchem zgarnąłem nadal grające i doprowadzające mnie do szaleństwa urządzenie.
- Tak? - mruknąłem, zakopując się na nowo w pościeli.
- Luhan? Co tak długo? Dzwonię drugi raz – powiedział z wyrzutem mój ojciec, a ja westchnąłem cicho, jednak chyba to słyszał.
- Spałem – odparłem krótko, nie mając żadnej ochoty na rozmowę z tatą, zwłaszcza o tej porze. 
- Jest ósma rano. O tej porze normalni ludzie już dawno nie śpią – zakomunikował, a ja chciałem się w tamtej chwili natychmiast rozłączyć i znów pogrążyć we śnie.
- Widocznie jestem nienormalny. Co chciałeś?
- Najwyraźniej tak, ale nie będziesz tak niechętnie nastawiony, jak ci powiem, że coś dla ciebie mam – powiedział, a mnie prawie natychmiast rozszerzyły się oczy.
- Co chcesz mi dać? - zapytałem ożywiony. Mógł tak zacząć rozmowę od razu, wtedy nie miałbym pretensji o tak brutalną pobudkę, jaką mi zafundował.
- Bilety. Pamiętasz, jak mama brała udział w konkursie pół roku temu? Zapomnieliśmy całkowicie o nim, bo właściwie myśleliśmy, że jest nieważny – zaczął, a mnie zżerała ciekawość, bo szczerze powiedziawszy nie wiedziałem o jakim konkursie i biletach on mówił. - Zajęła pierwsze miejsce, a nagrodą są dwa bilety do Indii, do Bombaju dokładnie – dodał, a ja zerwałem się z miejsca, dostając w odpowiedzi niezadowolone mruknięcie Sehuna. - Bylibyście zainteresowani? Bo my nie bardzo możemy jechać. To już niedługo, a my tak szybko urlopu w pracy nie dostaniemy.
Mówiąc o nas, miał na myśli mnie i Sehua. On, jak i mama doskonale wiedzieli o moim związku z chłopakiem i dziękowałem Bogu, że trafili mi się tak tolerancyjni rodzice jak oni. Przyjęli tą wiadomość z wielkim spokojem, mama nawet wzruszyła się lekko. Szybko polubili Sehuna, z czego cieszyłem się najbardziej.
- Jasne, że tak. Dzisiaj do was przyjdę i dziękuję. - Nie mogłem powstrzymać się od szerokiego uśmiechu. - A teraz proszę, daj mi się wyspać, bo ledwo co kontaktuję.
- Okay, rozumiem. Wieczorem cię widzimy, a i zaproś Sehuna. Mama ostatnio zrzędziła, że dawno go nie widziała – poprosił, a ja skinąłem głową tak, jakby on mógł to zobaczyć. - Do zobaczenia.
- Pa – pożegnałem się i z powrotem ułożyłem się obok mojego chłopaka. Ten szeroki uśmiech nie mógł zejść mi z twarzy, dlatego Sehun od razu wywęszył, że coś jest na rzeczy.
- Co ty taki szczęśliwy? - zapytał sennie, przylegając do mnie całym swoim ciałem, nie chcąc mnie puszczać.
- Ty też będziesz – uprzedziłem, całując go w policzek. - Lecimy do Indii!
~***~

Właściwie sama nie wiem co powiedzieć. Zaczyna się tak zwykle, ale przekonacie się, że fabuła zwykła nie jest. Mam cichą nadzieję, że jednak spodoba wam się to co szykujemy dla was z Bere, która doda rozdział drugi. :3 Buziaki ♥

10 komentarzy

  1. Boskie to *,* kcem więcej fajnie się czyta, tak przyjemnie ^^ hehehe czekam na więcej <3 macie obserwatora <3

    OdpowiedzUsuń
  2. opowiadanie zaczęło się tak sielankowo i normalnie, że już nie mogę się doczekać, co też wymyśliłyście! Luhan jako zazdrosny chłopak totalnie mnie urzekł, jeszcze Kai jako wredny i arogancki dupek ^^ fajnie, że rodzice Luhana akceptują jego związek z Sehunem. no to ja czekam na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa, co takiego wydarzy się w Indiach, bo mam nadzieję, że wydarzy i to dużo ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, tak, tak! Takiego wspaniale zaczynającego się ff z HunHanem mi brakowało ! Czekam na dalsze części bardzo, bardzo <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku! W końcu Jakiś HunHan! :D
    Luhan zazdrosny, Kai arogancki i Sehun.
    Awwww! ~
    RZYGAM TĘCZOM! :3
    Wspaniałe! C:

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój kochaniutki Lulu!!! *.* jeja HunHan *.* do Indii i wgl ! Uaaa !*.* Dziewczyny zapowiada się mega~~♥ juz się nie mogę doczekać kolejnych ^^ i fajnie, że rodzice Luhana akceptują jego orientację ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie przekonuje się do opowiadań z azjatami *,* Sehun skradł moje serce , Kai to juz w ogóle , może i arogancki ale za to sprawia ze opowiadanie nabiera bardziej interesujący charakter <3 No a Lulu jest tak uroczy,ze po prostu hdhdhdbfnf :) szczęściarze będą w Indiach .. Kocham Indie <3<3
    Pozostaje mi czekać na kolejny rozdział, pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem dlaczego, ale gdy widzę coś Twojego, mimo, że tematyka nie jest mi bliska, muszę, po prostu muszę przeczytać! Jestem pod wrażeniem długości rozdziału *-* Ja ostatnio przeżywam tzw. brak weny i nic nie mogę naskrobać, tragedia... to się ciągnie od trzech miesięcy, tymczasem u Ciebie wszystko jak najlepiej *3* Dodaję do obserwowanych i czekam cóż takiego się wydarzy!

    www.wykrzesac-resztki-czlowieczenstwa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam zamiar dodać komentarz po przeczytaniu wszystkich rozdziałów, które się pojawiły, ale zapomniałabym, co miałam napisać, więc piszę teraz. :) ogólnie nie czytam yaoiców, ale do HunHana mam jednak jakiś sentyment i cieszę się, że trafiłam na Kei, która podała mi adres Waszego bloga. <3 niewiele w sumie mogę stwierdzić po pierwszym rozdziale, wiem jedynie, że na pewno będę czytać dalej. Sehun zwyrol *.* Kai zwyrol *.* nie spodziewałam się, wyobrażałam ich sobie trochę inaczej. ^^ ale taki stan rzeczy też mi się podoba. <3 okej, idę czytać dalej i zapraszam do mnie, jeśli tylko macię ochote: www.iceprincemyungsoo.blogspot.com . Na razie mam tylko króciutki pierwszy rozdział i one shot, ale rozkręcę się. ;)
    <3

    OdpowiedzUsuń
  9. powstał nowy yaoi blog, zapraszamy
    http://everythoughtaboutyou.blogspot.com/

    przepraszam za spam

    OdpowiedzUsuń
  10. Ach, nie mogłam się oprzeć, żeby nie napisać komentarza!
    Po pierwsze przepraszam, że czytam dopiero teraz, ale właśnie upewniłam się, że czasem dobre rzeczy trzeba zostawiać na czarną godzinę~ Taką jak teraz, czwarta nad ranem, po bezsennej nocy :3
    Od razu zapowiem, że zwiastun oglądam nieprzerwanie od miesiąca każdego wieczora po dwa razy (mam nadzieję, że nie obrazicie się, że ściągnęłam go sobie na iPoda i każdego dnia wyję do poduszki przy cudownej piosence?) xD
    No i... Podejrzewam, co może się stać~ To chyba całkiem oczywiste, jeśli ktoś obejrzy xD
    Ale zaraz zabieram się za kolejne rozdziały, więc możecie być pewne natłoku komentarzy :3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon wykonany przez Tyler