–
Popatrz na niego i powiedz mi, co widzisz – poprosił Sehun, nieustannie
wpatrując się w jeden punkt, który już na samym początku przykuł jego uwagę.
–
Zniewieściałą dziewicę? – odpowiedział Jongin, wzruszając przy tym ramionami. –
Bo który normalny facet maluje usta szminką? Rozumiem eyeliner, ale szminka?
Założę się, że używa jeszcze kremu BB.
Sehun
prychnął, oblizując wargi.
–
Jesteś po prostu zazdrosny o mojego Lu – skomentował krótko, marszcząc nos. – Poza tym on to robi, bo o siebie dba. Przynajmniej dzięki tej pomadce ma
pachnące, niepopękane usta, które pachną czekoladą, wierz mi, sam próbowałem –
dodał zadowolony, wygodniej rozkładając się na autokarowym fotelu. – Czekaj –
pisnął, gdy dotarło do niego pełne znaczenie słów przyjaciela. – Myślisz, że
Luhan nigdy tego nie robił?
–
Nie wiem, Sehun, nie jestem przy nim dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w
tygodniu – warknął Kim, strzelając w głowę Sehuna, by ten w końcu oprzytomniał
i przestał gapić się na Luhana, który najprawdopodobniej zaczynał czuć się
niezręcznie, zdając sobie sprawę z tego, że jest obserwowany od ponad pięciu
godzin jazdy, doliczając dwudziestominutowy postój na toaletę i odpoczynek. –
Chociaż może. Słyszałem, że zerwał z Eunhee.
Sehun
otworzył szerzej oczy, uśmiechając się szeroko w stronę Jongina, który jedynie
odchylił głowę do tyłu, jakby spodziewał się nagłego, wielkiego wybuchu
radości, zapowiedzianego przez bardo niemęski pisk. Na szczęście Oh zdołał się
opanować i jedynie podskoczył w miejscu kilka razy, szczerząc się szeroko.
–
Więc, teraz...
–
Nie, teraz nie będzie bardziej dostępny, Sehun – przerwał mu Jongin.
–
To dobrze, lubię, jak zgrywa niedostępnego.
–
On wcale nie gra.
–
Jesteś okropny, wiesz? – warknął poirytowany Oh. – Niczym nie dasz się
nacieszyć. Jesteś moim przyjacielem i powinieneś mówić mi to, co chcę usłyszeć,
nawet jeśli to kłamstwo – dopowiedział i położył głowę na ramieniu Jongina. –
Ale jestem coraz bliższy celu, wiesz? Już się z nim całowałem, a to prawie jak
ślub – dodał, wykrzywiając usta w wielkim uśmiechu. – Poza tym nadal mam chcicę
go przeruchać.
–
Czasem po prostu powinieneś się przymknąć. Jesteś przystojny, ale tylko otwierasz usta
i cały czar pryska.
–
Te usta nadają się jedynie do całowania Luhana – stwierdził, wskazując na
wargi. – Mam nadzieję, że prędko zrobię z nich użytek.
***
– Jongin? – wymruczał Sehun, przewieszając ręcznik przez swoją szyję.
Kropelki jeszcze gorącej wody spływały po jego ciele, a włosy były całkowicie
mokre.
– Co znów kombinujesz? – zapytał ze zmęczeniem, kierując wzrok na
swojego przyjaciela.
Sehun prychnął z oburzeniem, siadając na hotelowym łóżku.
Pokój dzielił z Jonginem, jak zwykle zresztą, i z Yixingiem, który leżał
praktycznie cały czas u siebie ze słuchawkami wepchniętymi w uszy i tabletem,
także nikt szczególnie nie zawracał sobie nim głowy.
– Czemu jak wypowiadam twoje imię, to już myślisz, że coś zamierzam
zrobić?
– Ty nawet jak się nie odzywasz, planujesz zamach na Luhana –
podsumował brunet, śmiesznie wydymając usta. – Czasem mam wrażenie, że ty nie
odpuszczasz nawet, kiedy śpisz. To jest naprawdę przerażające, Sehun – przyznał
i wstał, kładąc dłoń na wilgotnym ramieniu blondyna. – Moja mama zna dobrego
psychologa, jeśli potrzebujesz. Psychiatra też się znajdzie.
Sehun zmrużył oczy, gromiąc wzrokiem Jongina.
– Nie – prychnął, strzepując jego dłoń. – Znasz się dobrze z
Chanyeolem, prawda? – zapytał z nadzieją, natomiast Kim kiwnął głową, nie
wysilając się na dłuższą odpowiedź. – Bo wiesz, słyszałem, że Chanyeol dzieli
pokój z Baekhyunem i Luhanem – dodał, uśmiechając się głupio na myśl o swojej
miłości, która prawie całkowicie wypełniała jego serce i mózg, niezdolny
pomieścić już niczego więcej.
– Wiesz co jest w tobie wkurwiające, Sehun?
– Co takiego?
– Nawet jeśli odmówię, zawleczesz mnie tam siłą – westchnął. – Ubieraj
się, goły nie pójdziesz.
Już pięć minut później stali przed drzwiami z numerem siedemdziesiąt
dwa, czekając, aż któryś z trójki chłopaków im otworzy. Oczywiście w drzwiach
stanął nie kto inny, jak Park Chanyeol, który ledwo trzymał się na nogach, akurat
nie przez zmęczenie.
– Kurwa, Jongin – zaklął, otwierając drzwi szerzej, by on i Sehun mogli
wejść. – Już myślałem, że to Wu przyszedł szpiegować i przy okazji wlepić nam
naganę za alkohol – prychnął, zamykając drzwi na klucz.
– Co ty, Wu sam poszedł na fajkę jakieś dziesięć minut temu z Lee.
Prędko nie wrócą – dodał zadowolony Jongin, przysiadając się do Baekhyuna,
który usilnie, aczkolwiek bardzo niezdarnie próbował odpalić skręta. Jego ręce
nieco się trzęsły, zapewne przez wcześniej wlany w siebie alkohol, a usta wykrzywiały
się w szerokim uśmiechu.
Sehun, całkowicie nieprzejęty stanem Byuna, skierował swój wzrok na
umierającego, położonego do góry nogami Luhana. Jego głowa zwisała z łóżka razem
ze wszystkimi włosami, które postanowiły pożyć własnym życiem i zażartować sobie
z Luhana. Wyglądał, jakby spał albo zemdlał, co było możliwe, zwłaszcza że jak Sehun zauważył - dwie butelki wódki były opróżnione.
Sehun uśmiechnął się złowieszczo, patrząc w stronę Jongina.
– Nini – powiedział, odciągając go na bok. – Mam ostatnią prośbę.
– Na tę godzinę?
– Proszę! – zapiszczał cicho, mocno ściskając dłoń Kima, który syknął
z bólu. Podekscytowany Sehun czasem bywał niebezpieczny. Ewentualnie zawsze.
– No dobra. Co?
– Wyciągnij gdzieś Chanyeola i Baeka. Potrzebuje chwili dla siebie i
Luhana.
– Przecież dopiero, co przyszedłem!
– Błagam, hyung!
Wystarczyło jedno, słowo, które przeważyło. Sehun uśmiechnął się
szeroko, widząc jak Jongin nagle zmienia zdanie, kiwając głową na znak zgody.
Oczywiście perspektywa pozostania sam na sam z najgorętszym chłopakiem w szkole
piętnowała jego niesamowicie dobry humor, który poprawił się po długiej jeździe
autokarem, kiedy miał swojego księcia w zasięgu wzroku.
– Jesteś niemożliwy – warknął i odsunął się, by podnieść do połowy
pełną butelkę z wódką, w której jakimś cudem zdążyło cokolwiek zostać. –
Panowie, zbieramy się.
– Dokąd? – zdziwił się Byun.
– Yixing pewnie czuje się samotny, potrzeba mu trochę rozrywki –
odparł Kim, pomagając Baekhyunowi wstać z łóżka. Po tym, razem z Chanyeolem,
który z szerokim uśmiechem zabrał trunek i schowawszy go pod bluzę, wyszedł z
pomieszczenia razem z Jonginem, który trzymał kiwającego się na wszystkie
strony Baekhyuna.
Kiedy Sehun został sam, a jedyną towarzyszącą mu duszą była ta
nieświadomego Luhana, uśmiechnął się szeroko, spoglądając z lekkim rumieńcem na
swojego ukochanego. Nawet w takim stanie był piękny. Miał śliczne, lekko
pokręcone włosy, wielkie, ale wciąż zamknięte oczy ozdobione długimi, gęstymi
rzęsami, które Sehun porównywał do tych jego siostry, choć Yaehee nie miała w
sobie tyle uroku i poza tym była niesamowicie irytująca. Za to Luhan, w
odczuciu Sehuna, był jego ideałem bez jakichkolwiek wad. Był po prostu
stworzony dla niego.
________________________________________________________
Potrzebowałam roku, żeby napisać to krótkie gówno... haha, przepraszam! Ale z Bere robimy mały comeback (więcej wam nie powiem, bo to tajemnica i niespodzianka zarazem) więc mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu na nas czeka! :D
– Luhaś – powiedział Sehun, wychylając się
nieco zza łóżka, by spojrzeć na spokojną twarz Hana. – Wygodnie ci tak? –
zapytał, wcale nie oczekując odpowiedzi, po czym delikatnie złapał za jego
ramiona i podciągnął go tak, by jego głowa spoczęła na poduszce. – Nie
pasujesz do tego łóżka – stwierdził po chwili, przygryzając dolną wargę. Niemal
po sekundzie doszedł do wniosku, że mógłby wpatrywać się w Luhana przez cały
wieczór, ale stwierdził, że byłoby to co najmniej dziwne (nie, żeby to, co robił
wcześniej, było normalne). – Bardziej pasowałbyś do mojego. – Błyskotliwie zakończył
swoją wypowiedź, niebezpiecznie pochylając się nad swoim misiaczkiem, jak to zwykł nazywać go w swoich myślach. I była to
jedna z najnormalniejszych rzeczy w wykonaniu Oh Sehuna.
Oczywiście Sehun nie byłby sobą, gdyby nie
skorzystał z takiej okazji danej przez Boga lub w tym przypadku Kim Jongina,
którego w tamtym momencie miał ochotę wycałować i wyściskać, bo ktoś inny
najprawdopodobniej zamknąłby go gdzieś w piwnicy bez jedzenia ani picia, a nie
pomagał, znając jego najgorsze, najdziwniejsze myśli i zamiary. Dlatego Sehun
zdążył przekonać się, na czym polega ich przyjaźń. I naprawdę, była ona
specyficzna.
– Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli
położę się przy tobie, prawda? – zapytał wciąż śpiącego Luhana, a kiedy nie
dostał żadnej odmowy ani jej oznak, uśmiechnął się do siebie półgębkiem, jednym
ruchem wsuwając się pod kołdrę, przyciskając swym ciałem do nieświadomego Lu. I
niemal od razu jego ręka znalazła się na biodrze starszego chłopaka, powoli
zjeżdżając w dół. Oczywiście wraz z każdym pokonanym centymetrem, uśmiech
Sehuna powiększał się coraz bardziej, czując pod palcami materiał dresowych
spodni, przez które mógł wymacać wiele. Zbyt
wiele.
On wcale nie był nachalny, czy też
naruszył przestrzeń osobistą Luhana. Nie był też zboczeńcem. Nie. On twierdził,
że robi to w celach naukowych, a dupcia Luhana może posłużyć za element
badawczy. Poza tym Luhan przecież był mądry, dlatego ucieszy się z wieści, że
był wykorzystany do słusznych celów. Tak przynajmniej to wszystko wytłumaczył
sobie Oh Sehun, zacieśniając dłoń wokół jednego z pośladków Luhana, który
okazał się być naprawdę miękki, ale jednocześnie i jędrny. To z kolei wywołało
kolejny napływ szczerych, pełnych satysfakcji uśmieszków, niektórych całkiem
głupich, które w sekundzie go ogarnęły.
Sehun wyciągnął swój telefon, odnajdując
numer do Jongina.
Do:
Niezła dupa ~
Jongin,
jestem wygrywem! Luhaś śpi ze mną! Hddghjshhjdgsdg. Nie przychodźcie
do tego pokoju, śpijcie u nas.
Po czym uśmiechnął się szeroko, wysyłając
wiadomość. Nie minęła nawet chwila, a jego dłonie znów wsunęły się pod kołdrę,
szukając drobnego ciałka Luhana, z czym oczywiście nie miały większego problemu,
bo odnalazły je po chwili, po czym mocno do niego przywarły. Głowę natomiast
Sehun położył na ramieniu Lu, co nie skutkowało niczemu dobremu akurat w jego
przypadku. Zaraz jego oczy dojrzały nowy model Samsunga położonego na półce tuż
obok łóżka, a rączki wystrzeliły do niego szybciej niż kiedykolwiek wcześniej.
To była jego szansa – okazja, której jak
sam stwierdził, za żadne skarby nie mógł zmarnować. I już po chwili wyszukał
swój numer w liście kontaktów, marszcząc czoło, gdy zobaczył podpis.
– Tylko Sehun? – prychnął, klikając na
klawiaturze. Już po chwili litery utworzyły Miłość
mojego życia ♥, a na ekranie zamiast tapety z Park Sorą, pojawiło się ich
wspólne zdjęcie – śpiącego Lu i jego przyczepionego do niego niczym koala do
eukaliptusa.
I być może wszystko byłoby w jak najlepszym
porządku, gdyby nad ranem nie obudził go krzyk.
– OH SEHUN, TY CHORY POJEBIE. WYJMIJ ŁAPY
Z MOICH SPODNI, ZBOCZEŃCU!
________________________________________________________
Potrzebowałam roku, żeby napisać to krótkie gówno... haha, przepraszam! Ale z Bere robimy mały comeback (więcej wam nie powiem, bo to tajemnica i niespodzianka zarazem) więc mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu na nas czeka! :D